sobota, 28 grudnia 2013

Axkid w Polsce. Dzień dobry.

Za małolata byłem przekonany, że cały świat to Amerykanie wynaleźli. Każdy czajnik, fajne buty, video i absolutnie wszystko co było potrzebne do życia musiało pochodzić zza Wielkiej Wody i mieć metkę made in usa. Bluzę Chicago Bulls to ja do dzisiaj pamiętam. Ale jakby ktoś teraz zapytał mnie co zawdzięczam Ameryce bez wahania odpowiadam: mc donald, F-16 i rasizm. I gdyby wszystkie te rzeczy znikły ot tak, nie byłbym smutny. Nawet Ameryka mogłaby zniknąć. Przereklamowani są, nie widzą różnicy między Tamizą a Luwrem i na siłę wciskają całemu światy swoje poglądy. Niewielka strata.

Kto więc powinien być szefem całego świata? Niemcy odpadają bo mają brzydkie kobiety, Chińczycy śmiesznie wyglądają i plują gdzie popadnie, Francuzi może i ładnie mówią ale brakuje im jaj i za dużo palą, Anglicy podobnie do Australijczyków mieszkają na wyspie, a tacy ludzie nie mogą być normalni, Rosjanie są fajni ale tylko do pierwszej butelki, później trzeba uciekać, Brazylijczycy za bardzo lubią narkotyki, a cały Czarny Ląd ma problem ze sobą i to im wybitnie potrzeba kogoś z głową. Polacy mogliby się nadać bo fantazję mamy dobrą ale po pierwszym sukcesie pokłóciłby się każdy z każdym i pewnie skończyłoby się rozbiorami. Lepiej się nie wychylać.

Stawiam na Szwedów. Co prawda potop im nie wyszedł, ale w ogólnym rozrachunku wypadałoby im pozazdrościć. Każdy facet lubi blondynki, więc kwestie estetyczne są na odpowiednim poziomie. Na zabawie też się znają, wypuścili Abbę, Roxette, Europe, Tityo, czy Sabaton. W piłkę grają całkiem dobrze, Henka Larsson w swoim czasie oczarował Camp Nou, a Zlatan pomimo poważnego niezrównoważenia psychicznego jest jednym z najlepszych napastników świata. O kryzysie słyszeli w BBC i obchodził on ich tyle co wybory w Peru. Frazesy przyrodniczo - ekologiczne pomijam, ale też trzeba mieć łeb na karku żeby w XXI wieku zachować czyste jeziora, a lasów nie zamienić na papier toaletowy.

Jeśli chodzi o szeroko pojęte bezpieczeństwo na drodze to gdyby nie Szwecja dalej jeździlibyśmy autami zabijającymi nas skuteczniej niż rak płuc, które miałyby drewniane kierownice, ławy zamiast foteli i światła napędzane naftą. Dzięki volvo jest dużo lepiej. "To ludzie jeżdżą pojazdami. Dlatego bezpieczeństwo jest i musi być fundamentalną zasadą wszelkich prac konstrukcyjnych" To ich motto. Kiedyś mieli takiego świra, że jeździli do każdego wypadku w promieniu 150 kilometrów od ich siedziby, żeby sprawdzić co i dlaczego zabiło kierowcę. Wprowadzili pasy bezpieczeństwa, pochyłe kanapy, elektryczne wycieraczki szyb, system informujący o obecności pojazdu w martwym polu, a ostatnio myślą nad poduszką powietrzną dla pieszego potrąconego przez auto. Starają się chłopaki, nie ma co. Co w tym czasie zrobili Niemcy? Mercedes taksówki, volkswagen passata 1.9 TDi, a opel nie zrobił nic, poza karoseriami z rdzy.

Zdecydowanie ludzie w Szwecji robią wszystko, żeby żyło się lepiej. Całkiem niedawno spotkałem się z gośćmi spod Goteborga robiącymi foteliki. Pogadaliśmy sobie, oni stwierdzili, że robię kawał dobrej roboty i miły ze mnie facet, ja stwierdziłem, że ich filozofia tworzenia bezpieczeństwa jest bardzo bliska mojemu sercu, przebiliśmy sobie piątkę, podpisaliśmy to i owo, w efekcie czego zostałem Generalnym Dystrybutorem marki Axkid na Polskę. Tadam. Ich motto też jest odpowiednie do zaistniałej sytuacji: "Bezpieczeństwo powinno być proste." Nic dodać, nic ująć, to było przeznaczenie.


Bez wczuwania się w szczegóły to widać, że panowie są wierni temu co postanowili. Firmę cztery lata temu założyło dwóch poważnych Panów, którzy połowę życia współpracowali z britaxem, acta graco i brio. O tym co stworzyli rozpiszę się w kolejnych postach, ale w styczniu na rynku pojawią się trzy modele foteli montowanych tyłem, każdy z nich robi robotę, rozwiązuje problemy które mają dostępne RWF-y i będzie ciekawą alternatywą dla obecnego wyboru. W telegraficznym skrócie: jeden zerwał się z isofixa w teście ADAC (spokojnie, wszystko wyjaśnię), drugi się nie zerwał bo jest montowany na pasy, a trzeci ma Test Plus i da się zamontować wszędzie.

Co znaczy cała ta historia dla mnie? Fajnie, lubię jak coś się dzieje. A dla Was? W końcu zacznę odpisywać na maile o treści: "niech mi Pan jakiś sklep poleci". Jeśli zobaczycie na półce sklepowej foteliki z tą metką, to możecie mieć pewność, że osoba Was obsługująca będzie wiedziała dlaczego powinno się dzieci wozić tyłem do kierunku jazdy, jak prawidłowo zamontować fotelik w samochodzie i nie będzie wam wciskać kitu o tym, że tak przecież niewygodnie. Często słyszałem od Was: szkoda, że Pan tak daleko. Teraz postaram się być nieco bliżej.

Na dzisiaj tyle, opisy foteli wraz ze zdjęciami na dniach. Pozdrawiam!

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Pierwsze urodziny.

Roczek mnie strzelił właśnie. Znaczy nie w dowodzie, ale ośmiu gwiazdeczkom moim kochanym w postaci tego oto bloga. Co prawda dokładnie to dwa dni temu było, ale jak poszedłem w ten dzień po choinkę to dopiero wróciłem, stąd fakap pojawił się lekki. Tak czy siak jest dobrze. Liczbie wyświetleń nieco brakuje do oneta, ale myślę, że Gościa Niedzielnego on-line przebiłem, co niechybnie oznacza, że mądrości moje pod strzechy trafiają lepiej niż ogłoszenia parafialne i komunikaty o zbiórce pieniędzy na nowy witraż czy wycieczkę misyjną na Dominikanę.

Założenia były takie, żeby w sposób zrozumiały i jednocześnie dający się czytać wytłumaczyć rodzicom czym jest fotelik samochodowy i jak nie dać się nabrać na marketingowe triki. Doszedłem do bardzo prostego wniosku, że tam gdzie idzie o bezpieczeństwo dzieci nie powinno być miejsca na ściemę często i gęsto serwowaną przez sprzedawców, dystrybutorów, czy producentów. Sądząc po ilości maili, telefonów i wizyt stwierdzam, że to co piszę trafia do Was i najzwyklej w świecie jesteście mi wdzięczny. W porządku. Lubię co robię, jeśli komuś ma to przynieść jakąkolwiek korzyść to proszę ja serdecznie i nie ma za co.

(Oczywiście istnieją też na tym padole osoby średnio zakochane w mojej twórczości. Tylko, że akurat mnie to nie obchodzi. Ha ha.)

Sam też sporo skorzystałem. Całkiem elegancko się poczułem jak pewnego dnia zadzwonił do mnie sam Philippe Lessire ogarniający cały Projekt Casper i wiedzący o fotelach dużo więcej niż wszystko. Pogadaliśmy sobie o starych karabinach, fotelikach z półką i pogodzie nad Loarą. Stwierdził, że jestem bardzo miłym gościem i ma wobec mnie delikatny dług wdzięczności (a jak!), więc kulturalnie zostawił namiar na siebie żebym bez zbędnej krępacji konsultował wszelakie moje wątpliwości dotyczące foteli. Takiego mam ziomala i czasami sobie z nim gaworzę. Jest git!

Ogólnie to międzynarodowo się zrobiło. Dyskutuję z ludźmi z Francji, Danii, Szwecji, Norwegii i z Litwy nawet. Chociaż dyskutuję to za dużo powiedziane. Czerpię wszelakie informację pełnymi garściami. Czemu? Bo u nas to z wiedzą bieda straszeczna. Na myśl przychodzą mi tutaj wyczyny polskich piłkarzy. Na własnym podwórku jest ładnie i kolorowo, ale w momencie, kiedy startujemy w zawodach bardziej international to wstyd i obciach, że płakać się chce. Jest w naszym kraju twór zwany Polską Myślą Szkoleniową. Siedzą sobie dziadki, które sto lat temu skończyły AWF czy inne studia nie mające większego związku z umiejętnym kopaniem piłki i twierdzą, że o jeśli futbol to tylko oni bo przecież w '73 zremisowaliśmy na Wembley. Polska Myśl Szkoleniowa opiera się na rodzimym potencjale trenerskim, szczelnie zamkniętym na wiadomości i trendy ze świata, a efekt tego jest taki, że bije nas Gabon i mistrz Estonii, która ma mniej mieszkańców niż my zawodowych piłkarzy. Panowie uparcie nie chcą zauważyć, że świat poszedł do przodu i już nawet nie ma tamtego Wembley. Anglicy zburzyli je bo było stare i śmierdziało. Z fotelami jest podobnie, w polskich internetach nie jestem w stanie znaleźć niczego, czego nie wiedziałbym dziesięć lat temu, a o szkoleniach nawet nie chce mi się pisać. Załamalibyście się. Pif paf, ra tatata. Kula w łeb. Może i stąd powodzenie Ośmiu Gwiazdek?

Naturalnie byłbym idiotą gdybym tylko narzekał. W następnym poście o tym dlaczego mój rozum ma się dobrze i jaką niespodziankę na święta dla Was przygotowałem. Pozdrawiam!

wtorek, 3 grudnia 2013

Test Plus prawdę Ci powie.

Od kilku miesięcy cały fotelikowy świat zelektryzowany jest nadejściem I-size. Co więksi producenci wychwalają pod niebiosa założenia mające na celu wyeliminowanie niekompatybilności na linii auto-fotelik, wydłużony obowiązek przewożenia dziecka tyłem, konwersję kilogramów na centymetry i genialną procedurę testową szczelną jak granica Izraela ze Strefą Gazy i nie pozwalającą na przemycenie do sprzedaży chińskiego badziewia. Fajnie. Cała impreza reklamowana jest w ten sposób, że od dzisiaj foteliki zapewnią najmłodszym bezpieczne dzieciństwo, świetlaną przyszłość, pewne wejście na każde studia i prawdopodobny etat króla Jordanii. Nic dziwnego, że synonimem słowa I-size stała się Rewolucja. Bardzo się cieszę!

Czyżby? Jasne, że nie. Porządna rewolucja musi wyglądać jak pancernik Potiomkin i mieć podobną siłę rażenia. Założenia serwowane przez I-size są takim samym przeskokiem jak zamiana szarego papieru na ten kolorowy z kilkoma warstwami. Niby lepiej, ale nie wydaje mi się, żeby moje życie diametralnie zyskało na jakości podczas tej ewolucji. Z I-sizem jest podobnie. Obowiązek przewożenia dziecka w foteliku tyłem do piętnastego miesiąca życia jest niesmacznym żartem. Nie chce mi się już wytykać palcami uczestników tej akcji bo znowu będzie, że kogoś nie lubię ale każdy kto brał udział w tworzeniu I-size powinien mieć świadomość, że jest to lekko o rok za krótko i wprowadzany jest w życie przepis, nie mający większego sensu. A już na pewno nie będący rewolucją. To jakby rządzący powiedzieli: "Mamy świadomość, że w tym roku na przejściach dla pieszych zginęło zbyt wiele dzieciaków. Od przyszłego roku dopuszczalną prędkość pod szkołami zmniejszymy ze 180 na 140 km/h i gwarantujemy wam, że będzie lepiej." Po co więc ta cała szopka? 

Zamiast słowa "miś" wklejcie "ajsajz". Dobra zabawa i jednocześnie będziecie wiedzieli o co z grubsza chodziło.



Zapomnijcie o I-size. Kolejny marketingowy potworek, na którego pewnie poszło kupę forsy i który póki co nie ma absolutnie nic do zaoferowania oprócz ładnego opakowania. Przykro mi.

Niewielu rodziców ma świadomość ale w Szwecji istnieje instytut VTI, który blisko od 40 lat jest żywotnie zainteresowany w czym przewozi się przyszłość Skandynawii. W roku 1973 (czyli osiem lat przed powstaniem europejskiej homologacji ECE) powstał Test T-Standard, który już wtedy badał obciążenia działające na głowę i szyję dziecka podczas wypadku. Żeby było śmieszniej, te siły będące największym zagrożeniem dla dziecka w dalszym ciągu nie są badane podczas testu homologacyjnego. Każdy fotelik fotelik wprowadzany na szwedzki rynek musiał wziąć udział w tym teście i... żaden fotel montowany przodem do tej pory nie zdał egzaminu. W 2008 roku Unia stwierdziła, że T-Standard jest niezgodny z czymś tam i nakazała jego zmianę.

Szwedzi delikatnie przemajstrowali dotychczasowe procedury i powstał Test Plus, często nazywany Złotym Standardem i ta nazwa jest jak najbardziej adekwatna do jego założeń. Robiony jest w dwóch kategoriach: do 18 i do 25 kg a warunkiem jego zaliczenia jest nieprzekroczenie nacisku na szyję grożącego jej złamaniem, dla 3 latka ta siła wynosi 122kg, dla 6 latka 164 kg. Kryteria zostały jasno określone dzięki współpracy z kolejnymi fanami bezpieczeństwa z volvo i jednocześnie okazały się genialne w swojej prostocie. Testujących nie obchodzi jakość tapicerki, komfort, ergonomia czy możliwość prania w czterdziestu stopniach. Po prostu wiedzą, że fotelik ma chronić życie dziecka, a nie być modnym dodatkiem do auta. Mało tego, Test Plus jest dobrowolny i każdy producent fotelika może się do niego zgłosić ze swoim. To teraz się pytam, gdzie ci wszyscy producenci twierdzący, że maja dobre fotele tylko nie ma testów które to mogą potwierdzić. Do tej pory wyjątkową naklejką 


może się pochwalić dziesięć fotelików, a ich listę znajdziecie tutaj: 


Wniosek? Żaden fotel montowany przodem nie zabezpiecza w pełni przed urazami kręgosłupa. Pewnie nigdy nie słyszeliście o czymś takim jak humor szwedzki ale możecie mi wierzyć, że u tych gości poczucie humoru jest na całkiem zacnym poziomie. Kiedyś tak dla żartu przetestowali fotelik z osłoną tułowia, znany, lubiany i głośno wychwalany, bo chcieli się troszkę pośmiać z adacowskich gwiazdek, które oczywiście fotelik uzyskał w dobrej liczbie. Wsadzili 3 letniego manekina, zapięli jak należy i sprawdzili na ile magiczna poduszka robi robotę przy zderzeniu na poziomie 56 km/h.


Nie robi wcale. Już podczas pierwszego zderzenia szyja manekina była rozciągana z siłą 194 kg czyli prawie o 50% większą niż zalecane. Taki obrót sprawy spowodował, że kierownik testów tego dnia zakończył robotę  i poszedł na ryby, bo głupotami to on się zajmować nie będzie. Pewnie zrobiłbym to samo. Wyniki oczywiście podano do publicznej wiadomości, a sprawę uznano za zamkniętą. W taki oto piękny sposób zakończyła się kariera poduszkowców w Skandynawii.

Dzięki uprzejmości Leny Soerensen duńskiej specjalistki od fotelików mogę wam pokazać jak wygląda Test Plus od środka. Lena jest na tyle miłą babką, że VTI najzwyklej w świecie zaprosiło ją do siebie i pokazało jak należy testować foteliki, a do tego pozwoliła mi korzystać bez ograniczeń z jej relacji.

Zanim o samych testach, warto zwrócić uwagę na to jak dużą rolę podczas projektowania bezpieczeństwa stanowi świadomość różnicy między budową dorosłej osoby, a dziecka. Ten wiszący z sufitu klosz to nie lampa tylko "hełm" mający na pokazać dorosłemu jak czuje się dziecko noszące główkę stanowiącą znaczny procent masy ciała.



Jak zmienia się stosunek masy głowy do reszty ciała? Proszę bardzo:

Noworodek
Masa ciała: 3,4 kg. 
Waga głowy: 0,7 kg
Stosunek w %:  20,6 % 
9 miesięcy
Masa ciała: 9,0 kg
Waga głowy: 2,2 kg
Stosunek w %: 24,4 %
18 miesięcy
Masa ciała: 11,0 kg
Waga głowy: 2,7 kg
Stosunek w %: 24,5 %
3 lata
Masa ciała: 15,0 kg
Waga głowy:  2,7 kg
Stosunek w %: 18,0 %
6 lat
Masa ciała: 22,0 kg
Waga głowy: 3,5 kg
Stosunek w %: 15,9 %
10 lat
Masa ciała: 32,0 kg
Waga głowy: 3,6 kg
Stosunek w %: 11,2 %
Dorosły
Masa ciała: 75,0 kg
Waga głowy: 4,5 kg
Stosunek w %: 6,0 %


Jeśli 75-kilowa osoba chce poczuć się ja roczne dziecko, zakłada na głowę dodatkowe 14 kilo. Zaczynacie już rozumieć, dlaczego każde szarpnięcie głowy jest zagrożeniem dla szyi dziecka? To dobrze.

Po co właściwie Szwedzi badają obciążenia szyi? Podczas wypadku wszystko i wszyscy znajdujący się w aucie poruszają się dokładnie z tą samą prędkością co auto w momencie uderzenia. Zapięcie dziecka w foteliku przodem do kierunku jazdy powoduje, że korpus jest trzymany pasami natomiast głowa bezwładnie leci do przodu i jedyne co ją trzyma to właśnie szyja dziecka. Co prawda jest ona dosyć elastyczna ale gwałtowne rozciągnięcie szyi więcej niż centymetr grozi zerwaniem kręgów i uszkodzeniem nerwów obsługujących całe ciało. Jeżeli siła będzie zbyt duża w najlepszym wypadku dziecko całe życie przejeździ na wózku. Kiepska perspektywa. Żeby było  bardziej dramatycznie to jeszcze w ostatniej części wypadku mózg uderza o ściany czaszki. Przy fotelu zamontowanym tyłem do kierunku jazdy, w momencie uderzenia głowa opiera się o skorupę fotela i w zasadzie nic się nie dzieje. Banalne, a niewiele osób to rozumie.

Następną częścią zabawy był test izi comforta na isofixie. Wykonano go przy prędkości 56kh/h. Przy okazji fajne porównanie: wypadek, przy tej prędkości odpowiada upadkowi z trzeciego piętra. Mimo to wielu rodziców nie bardzo się przejmuje tym, jak zabezpieczone jest ich dziecko w samochodzie. Jednak daję sobie rękę uciąć, że nikt z nich nie zgodziłby się na to, żeby ich dziecko wyskoczyło z trzeciego piętra. Widzicie w tym logikę? Bo ja nie.

BeSafe Comfort po teście wyglądał tak:



Pomimo, że przed testem manekin był zapięty odpowiednio po zderzeniu okazało się, że pasy w wyniku uderzenia są porządnie poluzowane.



Następnie przyjrzano się samemu fotelikowi i w wielu miejscach plastik był wyraźnie nadwyrężony.


 

W tym miejscu Lena prosiła mnie, żeby koniecznie zaznaczył, że powstałe uszkodzenia nie świadczą wcale o słabej jakości fotelika. Co oczywiście czynię, bo jest to tylko idealny dowód na to, że jaka by klasa fotelika nie była, po zderzeniu nie nadaje się on już do niczego!


Dla porównania do testu wzięto izi kida, czyli fotel z tą samą skorupą, ale montowany tyłem do kierunku jazdy.




 Pasy w dalszym ciągu pozostały całkiem napięte...


.... a sam fotelik wyglądał dużo lepiej niż jego brat montowany przodem do kierunku jazdy.


Jakie wnioski z tej całej historii? Po pierwsze: jeśli jeszcze raz usłyszę o rewolucji w postaci I-size to biorę kamienie, kilku związkowców i zaczynamy rzucać. Obiecuję. Z prostej przyczyny: już widzę te metki mówiące o tym, że "fotelik został zaprojektowany z najnowszymi trendami w mega technologii,". Tyle, że trendy w dalszym ciągu są 50 lat za reniferami, ale o tym metki już nie będą wspominać. Drugi wniosek: prawdziwą rewolucją byłoby wprowadzenie szwedzkich standardów. Marzenia. Po trzecie: w dalszym ciągu świadomość rodziców w kwestii przewożenia dzieci jest znikoma, bo w najlepszym wypadku liczą się magiczne gwiazdki. Szwedzi dobitnie pokazali ile są one warte.


PS pozdrowienia od Rudolfa. Lubi colę i banany.