Trochę komercji teraz leci, ale zbieram na wyspę więc wybaczcie. Sprawa jest taka, że w najbliższą sobotę tj. 15.10.2016 w Zabrzu w sklepie Bociek będą promocje na Axkidy. Napisałbym też, że będzie montowanie, sprawdzanie i dobieranie ale nie ma sensu, bo okazało się, że u Nich to standard i takie historie są na porządku dziennym. Po szczegóły odsyłam TUTAJ i TUTAJ. Oprócz axkida mają chyba cały przekrój RWFów na rynku, więc jeśli jesteście z okolicy i szukacie czegoś tyłem to warto się do Boćka przytulić. Jest jakieś 8% szansy, że też dotrę. Zapraszamy!
czwartek, 13 października 2016
Dni otwarte z Axkid w Boćku Zabrze. I ogólnie o RWF na Śląsku.
Trochę komercji teraz leci, ale zbieram na wyspę więc wybaczcie. Sprawa jest taka, że w najbliższą sobotę tj. 15.10.2016 w Zabrzu w sklepie Bociek będą promocje na Axkidy. Napisałbym też, że będzie montowanie, sprawdzanie i dobieranie ale nie ma sensu, bo okazało się, że u Nich to standard i takie historie są na porządku dziennym. Po szczegóły odsyłam TUTAJ i TUTAJ. Oprócz axkida mają chyba cały przekrój RWFów na rynku, więc jeśli jesteście z okolicy i szukacie czegoś tyłem to warto się do Boćka przytulić. Jest jakieś 8% szansy, że też dotrę. Zapraszamy!
czwartek, 24 marca 2016
O historii fotelików
Gdzieś pomiędzy śniadaniem a
montowaniem fotelików w waszych autach, udało mi się przetrząsnąć
Archiwa Watykańskie, Bibliotekę Oxfordu i Komnatę Tajemnic z
Hogwartu. A wszystko to, by cofnać się setki lat wstecz i odkryćco
nasi pradziadowie sądzili na temat bezpieczeństwa swoich dzieci w
aucie.
W 1907 niejaki Henry Ford z USA
uruchomił pierwszą seryjną produkcję samochodów. Rozpoczął się
złoty wiek motoryzacji- z linii produkcyjnej zjechał zwiastun
nowych, lepszych czasów.
Henry
Ford na pożyczonym od córki rowerze jedzie otwierać pierwszą
fabrykę samochodów
Jednak historia
fotelików samochodowych nie zaczyna się w 1907roku. Nie zaczyna się
też w latach 30 kiedy to pierwsze fotelikopodobne cudo zostaje
wypuszczone na rynek.
Jak dla mnie,
zaczyna się ona w 1687 roku, kiedy niejaki sir Izaak Newton,
obserwując swoją siostrzenicę rozbijającą się rowerem o drzewo,
formuuje trzy zasady dynamiki. Zasady stojące u podstaw całej
wiedzy o bezpiecznym wożeniu dzieci. Odkrył on, między innymi, że
zatrzymanie rowerka na korzeniu nie powoduje automatycznego
zatrzymania siostrzenicy, powoduje za to guza na głowie.
-A kto
powiedział, że RWFy są bezpieczniejsze?
-Izaak
Newton, i co mi zrobisz?
Serio,
postawiłbym mu piwo, gdyby nie fakt, że matka ziemia wchłoneła go
setki lat temu.
Skaczemy
do lat trzydziestych XX wieku. Ciężko wyśledzić konkretnie, który
twór był tym pierwszym, ale uznać można, że pierwsze foteliki
pojawiły się, kiedy pewien amerykański geniusz wziął stare gatki
swojej żony, rozpiął pomiędzy metalową ramą i odpalił
marketing:
Jak
widzicie, pierwsze trony powstawały nie po to, aby dziecko w
jakikolwiek sposób ochronić. Miały raczej za zadanie trzymanie
dziecka w jednym miejscu, gdyż poważnym problemem ówczesnej
motoryzacji były uślinione tapicerki i obgryzione wajchy zmiany
biegów.
Kolejne
lata przyniosły następne, coraz bardziej rozbudowane wariacje tego
konceptu.
Tutaj
fotelik z niezależnym centrum sterowania:
W
latach czterdziestych wyszły nawet urządzenia dwa-w-jednym, po
wypadku wystarczyło zamknąć wieczko i zwołać żałobników:
Pierwszy
poważny przełom przyszedł w roku 1955, kiedy to Roger Grisswold
ubiegł szwedów i opatentował pierwszy trzy-punktowy pas
samochodowy. Trzy lata później Volvo miało już na biurku
ulepszoną wersję, którą bez wielkich zmian możemy zaobserwować dziś w każdym aucie. Tymczasem szwedzki SAAB wypuścił model GT
750- pierwszy samochód z pasami samochodowymi w standardzie. Dość
szybko reszta producentów poszła za jego przykładem, i nagle pasy
bezpieczeństwa przestały być opcją a zaczęły być czymś
oczywistym.
Lata
sześćdziesiąte to już grube poruszenie w tym temacie. W 1960 roku
profesor Bertil Aldman pochyla się nad tematem przewożenia dzieci
tyłem do kierunku jazdy i znajduje go wartym zbadania.
Dalej
już z górki. Aldman obserwuje start amerykańskiej rakiety Gemini i
zauważa, jak astronauci wgniatani są w swoje fotele i choć oczy
wyłażą im z orbit to nic poważniejszego się nie dzieje.
Postanawia przenieść tę ideę do dziecięcego fotelika.
TAK.
TWÓJ
RWF TO TECHNOLOGIA NASA.
W
1963 roku konstruuje fotelik obrócony tyłem do kierunku jazdy, z
kolei rok wcześniej brytyjczyk Jean Ames projektuje swojego RWFa z
3-punktową uprzężą dla dziecka. Do dziś trwają przepychanki kto
był pierwszy, jednak faktem pozostaje, że w momencie kiedy
ludzkość zaczęła poważnie myśleć o bezpieczeństwie dzieci w
aucie, naturalną koleją rzeczy było odwrócenie fotelików tyłem
do kierynku jazdy. Nie udało
mi się dotrzeć do żadnego zdjęcia fotelika Pana Amesa,
prawdopodobnie wszystkie zostały spalone przez
Jedyną-Prawdziwą-Firmę-Fotelikową. Sami wybierzcie którą.
No dobra, a co słychać w Ameryce? W 1962 roku Leonard
Rivkin pokazał pierwszy fotelik, który korzysta w pasów
samochodowych.
Z kolei pewnego słonecznego poranka roku 1968 główny
projektant firmy Ford siedział ponuro na łózku dręczony ostrym
kacem. Jako żywo w pamięci miał wczorajszą rozmowę z
przełożonym. Szwedzi mają RWFy, mówił. Potrzebujemy czegoś
lepszego, krzyczał, a jego głos niósł się echem po całym
firmowym biurowcu.
Ten człowiek, nazwijmy go Smith, nie był w ciemię
bity, więc wiedział, że nic lepszego już nie da się wymyślić.
Nagle jego wzrok padł na fotel fińśki stojący w rogu sypialni.
Ha!-pomyślał-nigdy więcej pytań o pozycję do
spania!
Zakasał rękawy, poszedł po piłę do drewna i już
dwa dni później zaprezentował szefowi zupełnie nową jakość w
temacie wożenia dzieci w aucie- fotelik Tot-Guard.
Szwedzi zaklaskali zdawkowo, wzruszyli ramionami i
zabrali się za udoskonalanie swoich RWFów.
W 1971 roku w USA pojawiły się pierwsze przepisy
standaryzujące foteliki- każdy z nich musiał korzystać z pasa
samochowego i posiadać wewnętrzną uprząż dla dziecka. Nadal
jednak nikt nie wymagał żadnych testów.
W 1975 nienajki Thomas Turbell, szwed oczywiście,
wybrał się na targi bezpieczeństwa do Genewy, gdzie przedstawił
wyniki badań dobitnie ukazujących potężne korzyści płynące z
jazdy tyłem. Napotkał jedynie podniesione brwi i teksty o chorobie
lokomocyjnej. Wkurzony wrócił do Szwecji i przekonał polityków,
żeby nie byli tacy głupi jak europejczycy z kontynentu. Nie byli i
jeszcze w tym samym roku do życia powołany został T-standard ,
protoplasta Plus Testu.
Tak, tak- 8 lat przed powstaniem ECE R 44 (1983r.)
szwedzi testowali foteliki mierząc przeciażenia na szyi dziecka.
W 1983r powstaje europejska homologacja (nacisk na
szyję nie mierzony po dziś dzień) a razem z nią foteliki z
grubsza przypominające te dzisiejsze.
W latach 90-tych powstaje Isofix (LATCH, CanFix za
oceanem) a już w 1997roku Europa ma pierwszy fotelik wykorzystujący
ten system, stworzony przez Britax-Roemer i Volkswagena.
A co słychać nowego dzisiaj? RWF nadal nikt nie pobił
ale wciaż pojawiają się produkty celujące w jak najwygodniejsze i
najbezpieczniejsze wożenie dzieciaków, takie jak Multimac:
Czy kamizelki ratunkowe od płetwonurków:
Na koniec ciekawostka: Dopiero we wrześniu 2014 roku
rząd Australijski zalegalizował sprzedaż na tym najmniejszym
kontynencie fotelików z isofixem. Mają chłopaki refleks :)
Pozdrowienia z deszczowej Łodzi!
Łodzi Kapitan
piątek, 22 stycznia 2016
O stolikach słów kilka
Miałem niedawno okazję zamienić
kilka słów na facebooku z pewnym producentem pewnego produktu
chwytliwie nazwanego "Stolikiem małego podróżnika"
(Mówiąc "zamienić kilka słów" mam na myśli, że w
sumie to ja się naprodukowałem a on odpisał po tygodniu że fajnie
że piszę ale mógłbym już przestać.). Sprawa dotyczyła tego
zdjęcia zamieszczonego na fanpejdźu producenta:
Dobra, pomijam już dość oczywisty
babol z błędnym przebiegiem pasa piersiowego (dramat) i biodrowego
(tragedia), ale duża szansa, że przy tak ustawionych pasach
młody nie przeżyłby nawet zmiany stacji w radiu. Mój wzrok
przykuł inny szczegół. Zbliżcie twarz do monitorów (jak czytacie
to z telefonu to odpuśćcie sobie zbliżanie i spójrzcie od razu na
zdjęcie poniżej).
Voila.
Serio? Nożyczki? Po delikatnym
zasugerowaniu producentowi że coś nie halo dostałem odpowiedź, że
ich produkt był testowany przez PIMOT i po podliczeniu punktów
wyszło, że jest bezpieczny, oraz że w sumie to rodzice przecież
wiedzą co dla dzieci dobre a co nie i se sami zdecydują co mu na
ten stoliczek położą.
Dobra, drodzy rodzice, ja wiem i wy
wiecie ale może jednak ktoś nie wie no to się zaraz dowie.
Zakładając, że stoliczek taki zamontujemy dziecku dopiero w
foteliku 15-36 (no bo młodsze śmigają w RWFach a w nich taki
stoliczek nie potrzebny bo A) i tak pewnie nie wejdzie i B) dziecko i
tak jest zajęte amputacją własnych stóp podrzucam następujący
filmik z randomowego testu takiego fotela:
Co tu możemy zaobserwować? Ano to, że
podczas uderzenia czołowego głowa malucha wykonuje nagły ruch w
przód a jego ręce zostają poderwane i wykonują ruch do góry i w
przód a potem w tył w kierunku ciała. Jako że studiowałem kiedyś
tam Zarządzanie to udało mi się policzyć, że szansa na wbicie
sobie w oko trzymanych w ręku nożyczek podczas wypadku czołowego
wynosi dokładnie jeden do trzech podzielone przez ogórek. Znaczy
całkiem sporo. A skoro chuchamy i dmuchamy to zniwelujmy ją do
zera, bardzo proszę.
Także nawet jak zobaczycie, że na
największym zdjęciu na facebooku jest reklamowany stoliczek w
którym dziecko trzyma nożyczki a poniżej widzicie, że wytwórca
tego dzieła mówi że "rodzice powinni wiedzieć co jest
bezpieczne" to pomyślcie sobie o reklamie fajerwerków w której
to dziecko podpala lont a na dole widać mały napis "nie dla
dzieci". Znaczy, użyjcie wyobraźni.
No dobra, to czym się bawić w
podróży?
Przynajmniej raz dziennie słyszę coś
w stylu "wie Pan, on się w aucie strasznie nudzi, więc jeżdżę
obok niego i co 30 sekund wymieniam mu zabawkę na nową, jak dobrze
że mamy kombi".
Jasne, zgadzam się, że dziecku czasem
w drodze trzeba trochę pomóc poradzić sobie z bezczynnością,
zatem jak to zrobić kiedy nożyczki odpadają?
Ano proponuje prosty test, który
właśnie wymyśliłem i nadałem mu naukową nazwę Testu
Axkida-Newtona. Weźcie stertę zabawek którą planujecie wziąć ze
sobą w podróż. Złapcie pierwszą z brzegu. Walnijcie się nią z
całej siły w nos. Jeśli świat na chwile stanie się bardziej
kolorowy i rozmazany- machnijcie ręką na tę i przejdźcie do
następnej. Aha, jak macie tablet to machnijcie bez testowania,
szkoda tabletu i w sumie nosa też.
Pozdrowienia ze słonecznej Łodzi
Łodzi Kapitan