wtorek, 22 kwietnia 2014

Czemu fotelikom mówicie nie.


1. Bo my jeździmy blisko tylko.

Piękny argument. Skoro długość trasy jest amuletem bezkolizyjności, to w takim układzie dajcie znać Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad, żeby zmieniła nazewnictwo dróg. I tak: lokalne to od dzisiaj "blisko", krajowe - "rzut beretem", ekspresowe nazwijmy "bliżej niż dalej", a autostrady - "w sumie kawałek, ale i tak niedaleko". W zasadzie liczba  wypadków na polskich drogach powinna zmaleć do zera. Jest jednak mały szkopuł:

2. Ja i tak mało jeżdżę.

W takim razie nie potrafisz jeździć. Poważnie. W teleekspresie nazwaliby cię "kierowcą niedzielnym", bo każdy wyjazd na drogę, po której można poruszać się szybciej niż 70km/h, jest dla ciebie przeżyciem na miarę lotu w kosmos. Chwalisz się przy niedzielnym obiedzie wyprzedzeniem traktora, po autostradzie suniesz pięćdziesiątką, a jeśli nie daj Boże na drodze wydarzy się kuku, to jedyne co będziesz miał/a do powiedzenia policjantowi to "nie wiem". Tym bardziej twoje dziecko potrzebuje fotelika.

3. Umiem jeździć.

Też nie działa. Na ogół to znaczy tylko tyle, że zawsze startujesz pierwszy spod świateł, nadużywasz klaksonu i długich, masz za dużo pod maską i za mało w spodniach. Cały ten zestaw nie ma nic wspólnego z umiejętnością kierowania pojazdu, podobnie z resztą jak prawo jazdy. Takie umiejętności serwują jedynie szkoły doskonalenia techniki jazdy. Czy jakoś tak, bo nie znam nikogo kto by się zainteresował ich ofertą.

4. Dziecko nie chce.

Przyzwyczaj się do tego, bo właśnie to się nazywa wychowaniem. Na swojej drodze macierzyństwa nie raz usłyszysz "mamo, nie chcę". To teraz masz dwie opcje: wybór bezpieczeństwa pozostawić osobie, przed którą zatykasz wszystkie kontakty, bo lubi wkładać tam paluszki, a jak już podrośnie możesz pozwolić mu palić trawę w wieku lat dwunastu. Będzie bez stresu i na spokojnie, tylko miej świadomość znacznego prawdopodobieństwa, że młody nie dotrwa do osiemnastki, bo gdzieś popełni błąd. Opcja druga: uświadom sobie, że jesteś rodzicem i twoim obowiązkiem jest zapewnienie dziecku bezpieczeństwa. Czy tego chce, czy nie.

5. Nie mogę sobie pozwolić.

Temat ciężki, bo kryzys jest. Rozumiem problem, sam też nie wycinam hajsu z gazet. A chciałbym. Tylko mam prośbę: nie mów mi tego w momencie, w którym pachniesz armanim wymieszanym z marlboro. Nie mogę to nie to samo co nie chcę. Jeśli rzeczywiście nie możesz to ubolewam, tutaj nie pomogę. Jedyne co mogę obiecać, to jak wyjdziesz z kamieniami na ulice upomnieć się o swoje będę stał obok.

6. Nie zakładam, że będę miał wypadek.

Ja też nie. I żaden z - zaniżając - czterdziestu tysięcy kierowców, którym się w zeszłym roku przydarzyło również nie zakładało. Ale się zdarza, więc miej rodzicu świadomość, że fotelik nie jest po to, żeby pasował do tapicerki, tylko po to żeby ochronił życie twojego dziecka podczas wypadku. Bo one się zdarzają. Niestety ale proste. 

24 komentarze:

  1. Brawo!
    Aczkolwiek mam nadzieję, że coraz mniej osób broni się takimi "argumentami" przed zakupem/ używaniem fotelika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest lepiej niż 10lat temu, ale w dalszym ciągu codzienność

      Usuń
  2. Zacznę od końca : zakładam że będę miała wypadek, nie mogę sobie pozwolić ale ważniejsze jest życie i zdrowie dziecka, stąd zamiast spłacać kredyty za kasę z chrzcin wolę kupić RWF ( mimo sprzeciwu innych.. ), dziecko może nie chcieć, nie ma wyboru, nie mam prawka ale innym nie ufam, nie tyle co swoim a innym na drodze, my jezdzimy i blisko i dalej ale 2 przykłady : M. wracał z pracy ( 3 minuty drogi ) rozbił zderzak na rondzie bo ślisko i za szybko, jechał tylko do sklepu ( też 3 minuty ) i zderzył się z facetem. Prosta kalkulacja :-)
    Pozdrawiam i dziękuje za oświecenie mnie swoim blogiem !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam również. Nie ma za co ;)

      Usuń
    2. Jak bardzo trzeba być przyspawanym do kierownicy, żeby 3 minuty drogi do pracy pokonywać samochodem??? Wyrazy współczucia...

      Usuń
    3. 3 min przysłowiowe autem to nie sa 3 min na piechote - widzisz różnicę? Słyszałaś o wsiach gdzie chodniki nie są spotykane? Bezpieczniej wsiąść w auto i podjechać czy spacerować poboczem w fatalną pogodę. Ty pewnie z tych nowoczesnych eko - co to w smogu i smrodzie spalin ( tak smrodzie biorąc pod uwagę ostatnio ujawnione rewejacje VW o fałszowaniu wyników właśnie w kwestii ekologii, innych marek też to dotyczy zapewnie) rowerem pomykają między samochodami - zdrowe to jak cholera.

      Usuń
    4. Nie zna Pani człowieka ani sytuacji, to proszę się nie wyśmiewać. Zresztą 3 min. samochodem to ok. 30 min. piechotą. Nie każdemu chce się zasuwać w deszcz czy śnieg.

      Usuń
  3. Dodałbym jeszcze do tego, że według statystyk (niestety nie ma pod ręką źródła) ma miejsce na tych "krótkich wyjazdach". Pewnie przez większa rutynę, brak przygotowania czy mniejsza uwagę, przecież znam trase.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jeśli chodzi o "trasę" to najwięcej wypadków jest na pierwszych 100km.

      Usuń
    2. Na ostatnich, bo przecież już "prawie w domu".

      Usuń
  4. a ja mam fotelik droższy od samochodu :-D no dobra, żarcik.. mniej więcej tyle samo kosztują :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas do niedawna też tak było przez ładnych parę lat :D Nie stać nas było na zmianę auta, to chociaz fotel był wypasiony :D

      Usuń
  5. Jeszcze dodam - "bo ja jezdze dobrze i ostroznie". Argument od czapy, poza tym kierowca obok niekoniecznie jezdzi bezpiecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jacek Chmurzyński22 kwietnia 2014 23:59

    Niezbyt często, ale jednak, pojawia się "argument" że owszem jeżdżę z dzieckiem ale nie mam samochodu. Dziadek, brat, kolega prezesa wcielając się w rolę woźnicy, przybijają mi piątkę i mówią nie musisz mieć fotelika bo to tylko okazyjny wypad. Sami woźnice też nie kupią bo to przecież nie ich problem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepszy argument jaki ja usłyszałam od znajomych to: "My w dzieciństwie nie jeździliśmy w fotelikach, nawet pasów z tyłu nie było i jakoś żyjemy....poza tym małemu wygodniej w gondoli" ...

    OdpowiedzUsuń
  8. mnie najbardziej rozwala, jak ktoś mówi: "taki drogi fotelik? nie stać mnie..." , a w domu znajdziesz całą masę ,bezużytecznych chińskich zabawek, których koszt przekracza sumę 3 tysiaków, na ścianie wisi super płaski telewizorek za 6 tys., no bo taka moda, trzeba mieć, żeby ktoś cię nie wyśmiał że masz stary z tzw. "dupą" i codziennie do kosza na śmieci trafia 6 butelek po piwie, no bo przecież ja pracuję, to się mi należy... ech.. szkoda słów... myśmy kupili fotelik RWF (u Ciebie zresztą ;) ) z pieniędzy jakie Mała dostała na chrzciny, stwierdziliśmy, że po co mamy jej kupować jakieś bzdurne zabawki, najważniejsze jest jej bezpieczeństwo, bo ją bardzo kochamy i gdyby nawet coś się stało na drodze (nie daj Boże), to wiem, że zrobiłam wszystko, żeby ją jak najlepiej ochronić :)

    OdpowiedzUsuń
  9. nasz syn też jezdzi w Axkidzie - kupionym z resztą u Pana, po długich przemyśleniach i konkluzji że nie stać nas.... na ryzyko. Natomiast uwielbiamy "wujków" i "ciocie" z hasłami "jaki Ty biedny jesteś, nic nie widzisz/zaraz będzie Ci niedobrze/zobacz a ja jade przodem" itp... nie ma to jak motywacja dziecka i podkopywanie autorytetu rodzica...

    OdpowiedzUsuń
  10. Z pewnością nie wyczerpaliście listy wszystkich excuse'ów ale tak to wygląda. Żona spędziła już 2 tygodnie na czytaniu i dowiadywaniu się o tym, który fotelik jest najlepszy dla naszego dziecka... nie ma opcji, żeby jeździć z Małą bez fotelika.

    OdpowiedzUsuń
  11. Skoro kogoś stać na samochód, benzynę itd. to dlaczego miałoby go nie stać na fotelik dla dziecka?

    OdpowiedzUsuń
  12. argumenty tak głupie że mogą paść tylko od.. głupich ludzi. fotelik dla dziecka to podstawa i nad jego kupnem trzeba poważnie się zastanowić, prześledzić wiele ofert tak by kupić najlepszy

    OdpowiedzUsuń
  13. Argument finansowy - AC na samochód co roku za półtora tysia wykupi ....ale fotelik z marketu za 200. Czyli auto ubezpieczę, no bo jak się zarysuje ... dramat. Dziecka nie muszę ubezpieczać.

    OdpowiedzUsuń
  14. Od tygodnia buszuję po internecie i sklepach i poszukuję następnego fotelika dla mojej pociechy. Po trafieniu na ten blog utwierdziłam się w przekonaniu, że fotelik montowany tyłem to jednak najlepszy wybór i tu pojawił się kolejny problem, jaki? Na pewno bez isofix bo moje autko nie posiada, na stronie tyłem.pl znalazłam taki: Fotelik Joie Stages 9-25kg ale z tym producentem spotykam się pierwszy raz ( cena też dość intrygująca jak na ten typ fotelików), myślałam też o Maxi Cosi Mobi 9-25kg, moje autko to Ford Focus 2 combi.
    Jesli byłby Pan w stanie coś podpowiedzieć, zasugerować to byłabym wdzięczna.
    Pozdrawiam Marta.

    OdpowiedzUsuń
  15. NIestety to prawda, wielokrotnie spotykam się z tłumaczeniem, że "do tej pory nie miałem wypadku..." i ryzykują życie swoich dzieci przez taką brawurę...

    OdpowiedzUsuń
  16. Również zastanawiam się nad fotelikiem montowanym tyłem - do peugeota 206 z 1999 r. (bez isofix oczywiście) i podobnie jak ktoś wyżej :) znalazłam nowość na polskim rynku: fotelik Joie Stages 0-25 kg. i tak się zastanawiam, czy wszedłby do tego samochodu (w sumie nawet mógłby być montowany tyłem na przednim siedzeniu pasażera bo nie mamy tam poduszki powietrznej...)? Coś wiadomo na temat tego fotelika w zestawieniu z małymi samochodami?
    Pozdrawiam i dziękuję, OlaOla

    OdpowiedzUsuń