Często rozmawiając z klientem o foteliku, który jest fotelem złym bo niebezpiecznym słyszę koronny argument: jak to zły fotelik? przecież to taka dobra firma! Moja odpowiedź: a co ma piernik do wiatraka? i co znaczy "dobra firma"? To, że wynagrodzenia są płacone w terminie a w fabryce nie pracują niepełnosprawne kobiety w ciąży, którym przy 40 stopniowym mrozie kapo ze wściekłym pitbullem na sznurku każe przerzucać palety z węglem nie oznacza, że każda rzecz jaką taka firma wypuści na rynek jest ósmym cudem świata. Niestety, jest jak jest, a PR oraz istnienie marki w świadomości klienta czyni cuda. Raczej smutne ale jednak cuda.
Przeglądając ostatnio bardzo znany portal aukcyjny natknąłem się na fotelik dobrej firmy cieszącej się zacnym uznaniem.
Jest ładnie, kolorowo, oczywiście z gratisami, w super cenie i klepaniem po tyłku. Cud, miód i malina. Prawie jak na odpuście, brakuje tylko szwagra kręcącego bączki polonezem i automatu z watą cukrową. A że klimaty odpustowe sercu memu bliskie i szwagra Kazika serdecznie pozdrawiam to mocno rozochocony i z wypiekami na gębie jak przed premierową randką, wchodzę w pierwszą lepszą aukcję i czytam cóż to za cud-oferta dająca "tak wiele za tak niewiele".
Cechy? Bezpieczeństwo, ochrona, bezpieczeństwa i raz jeszcze bezpieczeństwa. Do tego dwie uśmiechnięte buźki i mnóstwo gwiazdek, że prawie jak celebryta się czuję tak mnie te gwiazdki urzekły i we łbie zakręciły. Ręka drży i niemalże kup teraz popełniam w stanie ogólnego podniecenia, radości nie do opisania oraz szczęścia jakie mi gratisowe klocki zapewnią.
Na szczęście przychodzi chwila opamiętania i mimo wszystko sprawdzam jak to bezpieczeństwo trzykrotnie podkreślone z dołożoną ochroną faktycznie wygląda. Gdzie sprawdzam? A no na przykład TUTAJ. OAMTC jest austriackim automobil klubem, który przedstawia te same testy fotelików co ADAC jednak w nieco innej formie, bardziej skupiając się na bezpieczeństwie niż na komforcie i jakości tapicerek fotela. Jeśli nie władamy językiem niemieckim w mowie i piśmie pomocny może być google translator.
W wyszukiwarkę elegancko wpisuję nazwę fotela, klikam co mi tam wyskoczyło i.. zdziwienie:
Jak to jedna gwiazdka? Błąd pewnie siakiś, niedopatrzenie tego co te gwiazdki wkleja albo monitor wysiada i nie wszystkie się palą. Mimo wszystko niepewność w umysł się wkrada, radość ogólna ustępuje miejsca zdziwieniu, wypieki na twarzy jakby też trochę słabsze, nawet gęba moja posmutniała nieco, bo przecież transakcja nad wyraz pozytywnie się zapowiadała. Patrzę więc czemu tylko jedna gwiazdka tak żałośnie do mnie mruga:
Pierwsza tabelka od góry przedstawia bezpieczeństwo, czyli to co w przypadku wymarzonego fotelika miało być w standardzie podobnie jak klocki, papier śniadaniowy i zestaw cienkopisów. Niestety lipa. Ocena 5,5 jest oceną najniższą z możliwych (0,5 to maksimum). Co się na nią złożyło: zderzenie czołowe: 2,7 - szału nie ma ale do przyjęcia, zderzenie boczne 5,5 - czyli tragedia. Przebieg pasa też tylko 3 a przecież miało być bezpiecznie. Na koniec stabilność w aucie - 4,2 czyli na granicy względnej ledwie poprawności. Ten ostatni czynnik jest nie do sprawdzenia w internecie, to trzeba zrobić na żywo. O tym będzie innym razem.
Podsumowując, miało być pięknie a jednak klocków nie będzie. Graco robi ciekawe rzeczy, między innymi fotel Belogic będący bliskim mojej filozofii przewożenia dzieci i chwała im za to ale jak widać ładna metka i "dobra firma" nie są żadną gwarancją bezpieczeństwa, czego drodzy rodzice powinniście być świadomi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz