Lubię moją pracę. Tłumaczenie rodzicom czemu tak a nie inaczej daje jakieś tam argumenty względem świętego Pawła (albo Piotra, nie rozróżniam ich. W każdym razie chodzi o tego co na bramce stoi). Taki tam as z rękawa, lepiej mieć niż nie mieć. Jednak nic - ale to totalnie nic - nie jest w stanie zastąpić darmowych praktyk z socjologii, psychoanalizy i jakby nie patrzył z marketingu. A to, co zobaczyłem przy okazji narodzin przenastępcy królewskiego tronu przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Na naszym śmierdzącym podwórku, tuż za śmietnikiem, zostali zagryzieni rodzice royal baby (a w zasadzie ich zdjęcia). Wściekła sfora rodziców idealnych spuszczona ze smyczy szarości dnia codziennego poczuła się w byciu o ton wyżej niż ludzie, którzy używają helikoptera równie często jak ja windy (w bloku mieszkam) i przeprowadziła klasyczną nagonkę na książęcą parę. Oczywiście, że dzieciak z dupy zapięty. Proste, że przyszłość królewska przy wypadku poszłaby w piach. Ale czym tu się jarać? Sztuczne to jak szczęka w szklance. To dziecko żyje i będzie żyć w innej rzeczywistości, rządzącej się własnymi prawami. Jeśli nie jest się prezydentem Stanów paradującym po Dallas w cadillacu to każdy inny udział w konwoju jadącym przez cywilizowany kraj na sygnale kończy się szczęśliwym przejazdem z punktu A do punktu B. Kropką nad i całej tej historii było zaproszenie rodziny królewskiej (!) na oficjalną naukę użytkowania fotelika. Równie dobrze mogę zaprosić na urodziny Kurta Cobaina. Przyjdzie na bank.
Wniosków kilka. Po pierwsze: okazuje się, że mamy w kraju armię odpowiedzialnych rodziców i redaktorów, którym na sercu leży bezpieczeństwo najmłodszych. Super. To teraz zapraszam szanowną armię żeby ruszyła jeszcze szanowniejsze dupeczki pod polskie szpitale i uświadamiała dziesiątki rodziców, którzy dzień w dzień w ten albo jeszcze gorszy sposób przywożą swoje pociechy do domu. Redaktorom z pudelka polecam ogarnięcie tematu fotelików i zamiast wypisywać bzdury z serii "zgadnij czyje to cycki" albo "kto kogo przeleciał" przeprowadzili miesięczny maraton pod tytułem "jak przewozić dziecko w aucie (tylko bezpiecznie, a nie ładnie)". Jak już podzielicie się swoją szeroką wiedzą to szorujcie do PCK oddać krew, kochani idealni. Przecież dbacie o bezpieczeństwo, tak? A zamiast interesować się chłopakiem, któremu przez najbliższe osiemdziesiąt (a na pewno osiemnaście) lat nie spadnie włos z głowy, zainteresujcie się tym, jak swoje dziecko przewozi wasza sąsiadka. Może komentarz na fejsie z imienia i nazwiska? Na pewno się ucieszy do tego stopnia, że rano zastaniecie swoje auta w stanie spalonym.
Po drugie: kompletne załamanie się wartości dzisiejszego świata i wybieranie autorytetów na podstawie... no właśnie czego? Czytałem komentarze, że książęca para tak dziecka wozić nie powinna, bo przecież dla wielu jest wzorem. Kurwa! Czym?! Może gdybym miał siedemdziesiąt lat i mieszkał w Londynie, mógłbym mówić że rodzina królewska jest dla mnie wzorem. Ale na litość boską, mieszkamy w Polsce, a książę William może i jest miłym gościem, ale jedyne co zrobił to miał szczęście zostać wnukiem królowej, która w dodatku nie ma z nami nic wspólnego. I kropka. Jeśli na takiej podstawie wybieramy sobie wzory, to ja nie mam pytań.
Po trzecie: kolejna plaga dzisiejszych czasów, czyli podglądactwo. Wszystkim krytykującym tych młodych ludzi życzę tego, żeby ktoś zrobił zdjęcie waszej pociechy i wrzucił do sieci pod tytułem "jakie błędy popełniają rodzice tego biednego dziecka?". Komentarz raczej zbędny, więc to by było na tyle.
Wniosków kilka. Po pierwsze: okazuje się, że mamy w kraju armię odpowiedzialnych rodziców i redaktorów, którym na sercu leży bezpieczeństwo najmłodszych. Super. To teraz zapraszam szanowną armię żeby ruszyła jeszcze szanowniejsze dupeczki pod polskie szpitale i uświadamiała dziesiątki rodziców, którzy dzień w dzień w ten albo jeszcze gorszy sposób przywożą swoje pociechy do domu. Redaktorom z pudelka polecam ogarnięcie tematu fotelików i zamiast wypisywać bzdury z serii "zgadnij czyje to cycki" albo "kto kogo przeleciał" przeprowadzili miesięczny maraton pod tytułem "jak przewozić dziecko w aucie (tylko bezpiecznie, a nie ładnie)". Jak już podzielicie się swoją szeroką wiedzą to szorujcie do PCK oddać krew, kochani idealni. Przecież dbacie o bezpieczeństwo, tak? A zamiast interesować się chłopakiem, któremu przez najbliższe osiemdziesiąt (a na pewno osiemnaście) lat nie spadnie włos z głowy, zainteresujcie się tym, jak swoje dziecko przewozi wasza sąsiadka. Może komentarz na fejsie z imienia i nazwiska? Na pewno się ucieszy do tego stopnia, że rano zastaniecie swoje auta w stanie spalonym.
Po drugie: kompletne załamanie się wartości dzisiejszego świata i wybieranie autorytetów na podstawie... no właśnie czego? Czytałem komentarze, że książęca para tak dziecka wozić nie powinna, bo przecież dla wielu jest wzorem. Kurwa! Czym?! Może gdybym miał siedemdziesiąt lat i mieszkał w Londynie, mógłbym mówić że rodzina królewska jest dla mnie wzorem. Ale na litość boską, mieszkamy w Polsce, a książę William może i jest miłym gościem, ale jedyne co zrobił to miał szczęście zostać wnukiem królowej, która w dodatku nie ma z nami nic wspólnego. I kropka. Jeśli na takiej podstawie wybieramy sobie wzory, to ja nie mam pytań.
Po trzecie: kolejna plaga dzisiejszych czasów, czyli podglądactwo. Wszystkim krytykującym tych młodych ludzi życzę tego, żeby ktoś zrobił zdjęcie waszej pociechy i wrzucił do sieci pod tytułem "jakie błędy popełniają rodzice tego biednego dziecka?". Komentarz raczej zbędny, więc to by było na tyle.