Poniższy post kieruję tym razem nie do rodziców, ale do osób związanych zawodowo z fotelikami. Do importerów, dystrybutorów i sprzedawców. Jeśli cokolwiek on przyniesie, to z pożytkiem dla wszystkich.
Nie jestem pewien czy foteliki RWF są u nas na rynku akurat od 7 lat. Strzelam, ale plus minus tak mi wychodzi. Co można zrobić przez 7 lat? Z gościa który zarzygał toaletę na studniówce zostać poważnym panem w białym kitlu, który kiedyś przeszczepi ci wątrobę. Odsiedzieć wyrok za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą i znowu napadać na tiry. Nauczyć się kiwek na pastwisku między krowami i stać się gwiazdą strzelającą cztery bramy realowi. (Przy okazji: Brawo Lewy!) Można wszystko, nie oszukujmy się, 7 lat to więcej niż długo. A co zostało zrobione, żeby foteliki RWF były przynajmniej znane? No kurwa nic.
Do napisania tego postu zainspirowały mnie dwie sytuacje. Pierwsza, to kolejni rodzice, którzy chcieli kupić fotelik i byli zdziwieni, że istnieją foteliki większe od wielkanocnego koszyka, które można zamontować tyłem do kierunku jazdy. Druga to nachalna promocja fotelika montowanego przodem do kierunku jazdy o nazwie romer trifix przez gości, którzy lubią jeść śniadanie w telewizji.
Może od tyłu. Nie mam pojęcia, kto wpadł na taki sposób reklamy i nie chce mi się nawet myśleć ile pieniędzy zostało wywalone w błoto. Nie moje pieniążki, nic mi do tego. Ale na litość boską, ktoś kto to wymyślił powinien najpóźniej jutro wylądować na zielonym dywaniku i gęsto się tłumaczyć. Uczciwie, trifix jest innowacyjnym fotelem. Uczciwie, prawdopodobnie jest najbezpieczniejszym z foteli montowanych przodem do kierunku jazdy. Ale jego niska popularność nie wynika z tego, że nie jest reklamowany. Reklama mu póki co nie pomoże. Do montażu tego fotelika jest wymagany isofix z top tetherem i inaczej nie da się go zamontować. Gdyby osoba odpowiadająca za reklamę miała tego świadomość, to doszłaby do wniosku, że Polska to nie Niemcy i nawet jeśli 90% aut jeżdżących po naszych drogach jest ściągniętych od zachodnich sąsiadów, to może góra osiem samochodów z tej puli jest przygotowana do takiego sposobu montażu fotelika. W całej reszcie po prostu nie da się tego zrobić i dlatego klienci go nie wybierają. Smarowanie laurek na facebooku niczego nie zmieni, bo trifix wyprzedził naszą rzeczywistość. To czego faktycznie potrzebuje to czas aż nasi kierowcy wymienią auta na nowsze, a nie wazelina w jego stronę.
W ofercie britaxa/romera są jeszcze dwa modele, które "się nie sprzedają". Jest to max way i multitech. Bardzo popularne w Skandynawii i na wyspach, montowane tyłem do kierunku jazdy za pomocą pasów i z teoretycznie nieograniczoną liczbą potencjalnych nabywców. Czemu więc do cholery nikt nie wpadł na to, żeby zareklamować te fotele i ten sposób przewożenia dzieci? Ludzie od marketingu pracujący u każdego dystrybutora mającego w swojej ofercie fotele RWF, mam dla was propozycję. Skoro wydajecie nieswoje z resztą środki na reklamę, róbcie to z głową. Zakładam, że każda wydana na reklamę złotówka powinna na siebie zarobić, czemu więc nie wydajecie tej złotówki na promocję foteli, które faktycznie moglibyście zacząć sprzedawać? Jeśli nie zależy wam na tłumaczeniu najbezpieczniejszego sposobu przewożenia dziecka, popatrzcie na sytuację w sposób bliższy waszemu sercu, czyli przez pryzmat ekonomii. Rynek foteli montowanych przodem w grupie 9-18 jest przesycony. Można wybierać wśród stu rodzajów fotelików tego typu. Owszem, filtrując dobre od niedobrych zostanie ich trochę mniej, ale w dalszym ciągu konkurencja w tym segmencie jest ogromna. To teraz mała podpowiedź: fotelików RWF na naszym rynku jest osiem rodzajów, za chwilę będzie dziewięć. Połowa jest montowana pasami, połowa na isofix. Daje to po CZTERY najbezpieczniejsze foteliki do wyboru, czyli mniej niż bardzo mało. Dało wam to do myślenia?
Tak dochodzimy do sedna. Skoro nawet importerowi, czyli pierwszemu po producencie podmiotowi w łańcuchu dystrybucji nie zależy na sprzedaży tych foteli, to mamy pierwsze wytłumaczenie, czemu klient nie wie o takich fotelikach i takim sposobie przewożenia dziecka. Jeżeli nie zależy dystrybutorowi to nie kładzie nacisku na swoich handlowców, czyli ogniwa łączącego dystrybutora ze sklepem. W tej chwili wizyta przedstawiciela polega na piciu kawy oraz pitoleniu o pogodzie i rabatach, których na ogół i tak nigdy nie ma, podobnie z resztą jak pogody. Czemu żaden handlowiec nigdy nie zaproponuje fotelika RWF i nie wytłumaczy jego wyższości na fotelem montowanym przodem? Bo nie wie, bo nie potrafi, bo go to nie obchodzi, bo nikt mu nie kazał? Nie mam pojęcia, ale jest to kolejny czynnik, który powoduje, że fotele RWF na sklepowej półce są rzadziej widywane niż piranie w Wiśle.
Teraz to już mamy z górki. Sklepy nie są zainteresowane czymś, co nie jest znane i czego nie chce sprzedawać główny zainteresowany. Jest to czytelny sygnał dla właściciela sklepu, że tym produktem nie warto zawracać sobie głowy. Jeśli sprzedawca w sklepie, czyli forpoczta sprzedaży danego towaru, w tym przypadku fotela RWF, nie jest w stanie go pokazać i powiedzieć o nim czegokolwiek innego niż wyświechtane slogany pod tytułem: ale dzieci nie chcą tak jeździć i nogi im nie urosną to gwarantuję wam, że za kolejne siedem lat też nic się nie zmieni. Słyszałem jeszcze opinie, że to rodzice nie chcą kupować fotelików RWF. A czy Wy byście chcieli kupić coś, o czym nie wiecie i czego nie jesteście w stanie nigdzie zobaczyć? Proste.
Może od tyłu. Nie mam pojęcia, kto wpadł na taki sposób reklamy i nie chce mi się nawet myśleć ile pieniędzy zostało wywalone w błoto. Nie moje pieniążki, nic mi do tego. Ale na litość boską, ktoś kto to wymyślił powinien najpóźniej jutro wylądować na zielonym dywaniku i gęsto się tłumaczyć. Uczciwie, trifix jest innowacyjnym fotelem. Uczciwie, prawdopodobnie jest najbezpieczniejszym z foteli montowanych przodem do kierunku jazdy. Ale jego niska popularność nie wynika z tego, że nie jest reklamowany. Reklama mu póki co nie pomoże. Do montażu tego fotelika jest wymagany isofix z top tetherem i inaczej nie da się go zamontować. Gdyby osoba odpowiadająca za reklamę miała tego świadomość, to doszłaby do wniosku, że Polska to nie Niemcy i nawet jeśli 90% aut jeżdżących po naszych drogach jest ściągniętych od zachodnich sąsiadów, to może góra osiem samochodów z tej puli jest przygotowana do takiego sposobu montażu fotelika. W całej reszcie po prostu nie da się tego zrobić i dlatego klienci go nie wybierają. Smarowanie laurek na facebooku niczego nie zmieni, bo trifix wyprzedził naszą rzeczywistość. To czego faktycznie potrzebuje to czas aż nasi kierowcy wymienią auta na nowsze, a nie wazelina w jego stronę.
W ofercie britaxa/romera są jeszcze dwa modele, które "się nie sprzedają". Jest to max way i multitech. Bardzo popularne w Skandynawii i na wyspach, montowane tyłem do kierunku jazdy za pomocą pasów i z teoretycznie nieograniczoną liczbą potencjalnych nabywców. Czemu więc do cholery nikt nie wpadł na to, żeby zareklamować te fotele i ten sposób przewożenia dzieci? Ludzie od marketingu pracujący u każdego dystrybutora mającego w swojej ofercie fotele RWF, mam dla was propozycję. Skoro wydajecie nieswoje z resztą środki na reklamę, róbcie to z głową. Zakładam, że każda wydana na reklamę złotówka powinna na siebie zarobić, czemu więc nie wydajecie tej złotówki na promocję foteli, które faktycznie moglibyście zacząć sprzedawać? Jeśli nie zależy wam na tłumaczeniu najbezpieczniejszego sposobu przewożenia dziecka, popatrzcie na sytuację w sposób bliższy waszemu sercu, czyli przez pryzmat ekonomii. Rynek foteli montowanych przodem w grupie 9-18 jest przesycony. Można wybierać wśród stu rodzajów fotelików tego typu. Owszem, filtrując dobre od niedobrych zostanie ich trochę mniej, ale w dalszym ciągu konkurencja w tym segmencie jest ogromna. To teraz mała podpowiedź: fotelików RWF na naszym rynku jest osiem rodzajów, za chwilę będzie dziewięć. Połowa jest montowana pasami, połowa na isofix. Daje to po CZTERY najbezpieczniejsze foteliki do wyboru, czyli mniej niż bardzo mało. Dało wam to do myślenia?
Tak dochodzimy do sedna. Skoro nawet importerowi, czyli pierwszemu po producencie podmiotowi w łańcuchu dystrybucji nie zależy na sprzedaży tych foteli, to mamy pierwsze wytłumaczenie, czemu klient nie wie o takich fotelikach i takim sposobie przewożenia dziecka. Jeżeli nie zależy dystrybutorowi to nie kładzie nacisku na swoich handlowców, czyli ogniwa łączącego dystrybutora ze sklepem. W tej chwili wizyta przedstawiciela polega na piciu kawy oraz pitoleniu o pogodzie i rabatach, których na ogół i tak nigdy nie ma, podobnie z resztą jak pogody. Czemu żaden handlowiec nigdy nie zaproponuje fotelika RWF i nie wytłumaczy jego wyższości na fotelem montowanym przodem? Bo nie wie, bo nie potrafi, bo go to nie obchodzi, bo nikt mu nie kazał? Nie mam pojęcia, ale jest to kolejny czynnik, który powoduje, że fotele RWF na sklepowej półce są rzadziej widywane niż piranie w Wiśle.
Teraz to już mamy z górki. Sklepy nie są zainteresowane czymś, co nie jest znane i czego nie chce sprzedawać główny zainteresowany. Jest to czytelny sygnał dla właściciela sklepu, że tym produktem nie warto zawracać sobie głowy. Jeśli sprzedawca w sklepie, czyli forpoczta sprzedaży danego towaru, w tym przypadku fotela RWF, nie jest w stanie go pokazać i powiedzieć o nim czegokolwiek innego niż wyświechtane slogany pod tytułem: ale dzieci nie chcą tak jeździć i nogi im nie urosną to gwarantuję wam, że za kolejne siedem lat też nic się nie zmieni. Słyszałem jeszcze opinie, że to rodzice nie chcą kupować fotelików RWF. A czy Wy byście chcieli kupić coś, o czym nie wiecie i czego nie jesteście w stanie nigdzie zobaczyć? Proste.