wtorek, 27 sierpnia 2013

A co Ty wiesz o fotelikach zintegrowanych drogi rodzicu?

Od razu z grubej rury, miejmy to za sobą. Nie wierzyłem, że kiedykolwiek coś takiego napiszę ale piszę: poddupniki i foteliki zintegrowane mają sens (przynajmniej po przeczytaniu artykułu, o którym poniżej). 10 lat temu to było zło straszeczne, jednak świat poszedł do przodu i okazuje się, że polscy rodzice w dalszym ciągu są niedoinformowani, tylko dlatego że o fotelikach prawie nic nie wiemy. Bo i skąd?

Głównym zarzutem wobec fotelików bez oparcia jest brak ochrony bocznej i nurkowanie dziecka (wsuwanie się pod pas podczas wypadku). Do tego ADAC częstował je jedną gwiazdeczką informując, że te wynalazki należy omijać szerokim łukiem. Wierzyłem bezgranicznie. I co? I po raz kolejny okazuje się, że testy niewiele mają wspólnego z rzeczywistością, a przed nurkowaniem można się zabezpieczyć. Na szczęście, w Europie są mądrzy ludzie, którzy nie przejmują się gwiazdkami, tylko dziećmi. Oczywiście, niezawodni Szwedzi. Pooglądali dzieci w autach, pojeździli z nimi po kraju, pomierzyli różne odległości, popatrzyli jak się zachowują i wysunęli wnioski, od których niejednemu włos zjeży się na głowie.

Foteliki w grupie 15-36 mają przede wszystkim za zadanie pozwolić zapiąć bezpiecznie dziecko pasem bezpieczeństwa, który został zaprojektowany dla dorosłych. Po pierwsze poprawiają przebieg pasa biodrowego, w ten sposób, żeby nie narażać przy wypadku organów wewnętrznych dziecka z powodu niewykształconej miednicy. Po drugie, pozwalają na prawidłowe ustawienie pasa piersiowego (na środku ramienia). I super, bo to się sprawdza, fakt do niepodważenia. Ważnym zadaniem fotela z wysokim oparciem, jest ochrona dziecka przy bocznym zderzeniu. Zabudowany zagłówek ma na celu ograniczyć do minimum ryzyko walnięcia głową w szybę. Albo szybą w głowę. I tyle teorii.

Szwedzi w swoich badaniach porównali zachowanie dzieci o wzroście ok. 130 cm, jeżdżących na podkładkach i w pełnych fotelikach. Pierwszy problem, na który zwrócili to fakt, że dziecko nie jest manekinem testowym tylko żywą i ciekawą świata istotą. Posadzenie go w foteliku o dużym zagłówku z ośmioma gwiazdkami w teście zderzenia bocznego spowodowało, że dziecko przez większą część trwania testu trzymało głowę poza zagłówkiem, ponieważ ograniczał on jego pole widzenia. Przy takim ułożeniu dziecka, ochrona boczna pozostaje ciekawym wynikiem w testach, ale nie mającego związku z praktyką. Jeśli, więc wasze dziecko ma tendencje do wystawiania po za fotel, rozważcie wymianę fotelika na taki z mniej zabudowanym zagłówkiem.



Kolejnym problemem posadzenia dużego dziecka na foteliku z wysokim oparciem jest przesunięcie jego głowy w stronę środka kabiny.



W wyniku gwałtownego hamowania, które na ogół poprzedza zderzenie, głowa dziecka przesuwa się o kolejne 15-20 cm.

Co to powoduje? Że dziecko jest już całkiem blisko przedniego fotela. A im będzie bliżej, tym większe będzie ryzyko, że podczas wypadku z dużą siłą uderzy w przedni fotel. Kiepska perspektywa, w dodatu nie brana pod uwagę podczas testów ADAC i przez rodziców. Bo szczerze, pamiętacie o tym, żeby kupić dobry fotel, ale zapominacie żeby zostawić te pół metra wolnej przestrzeni między fotelem pasażera, a fotelikiem.

Częstym argumentem skazującym podkładki i fotele zintegrowane na banicję jest brak ochrony ochrony bocznej. Oczywiście jest to prawdą. Ale nie zawsze. Jeśli macie nowe auto wyposażone w kurtynę powietrzną dla najmłodszych to o bezpieczeństwo przy bocznym zderzeniu bądźcie spokojni. Ona jest po to, żeby wasze dziecko nie uderzyło w szybę. I działa.


Nurkowanie? Oczywiście jest niemal pewne na podkładce, ale bez prowadnic dla pasa biodrowego. Zdarza się to też, przy zbyt luźnym i źle zapiętym pasie nawet w foteliku z wysokim oparciem. Jeśli podkładka jest użyta z prowadnicami pasa biodrowego ryzyko jest takie same. Podobnie w przypadku fotelika zintegrowanego. Jeśli będzie zwracać uwagę na to, jak zapięte jest Wasze dziecko, nurkowanie pozostanie tylko animacją w internecie.



Żeby nie było, nie gloryfikuję siedzisk. W większości przypadków są odbezpieczonym granatem, na którym siedzi dziecko. Tyle, że okazuje się, że starsze dzieci o wzroście większym 130 cm mogą czerpać korzyści z rozwoju systemów bezpieczeństwa w samochodzie. W naszych warunkach dotyczy to może szesnastu dzieci w kraju, ale okazuje się, że w niektórych przypadkach siedzisko zapewnia większe bezpieczeństwo niż pełen fotelik.

Reasumując: jeśli Wasze auta nie są pierwszej młodości i jedyne kurtyny to te przeciwsłoneczne, potraktujcie ten tekst jako ciekawostkę i zostańcie przy pełnowymiarowych fotelach z ośmioma gwiazdkami i woźcie w nich swoje pociechy do oporu. Jeżeli natomiast posiadacie auto, które wczoraj wyjechało z fabryki i posiada systemy zabezpieczające Wasze dziecko, które nie mieści się w dotychczasowym foteliku 15-36kg, to może warto się zainteresować co one dają i czy dokładanie do nich fotelika nie będzie zagrożeniem. Proste



Źródła zdjęć i pełen artykuł:


piątek, 16 sierpnia 2013

Romer Xtensafix, czyli uczymy się czytać instrukcję.

Na wejściu miały być ochy, achy i ogólny zachwyt równy emocjom pani Foremniak widzącej młodych chłopców bez koszulek. Będzie, ale później. Na początek, to co niekoniecznie powinno leżeć w mojej gestii ale co tam. Czyli jak zamontować fotelik Romer Xtensafix (czytamy: ekstensafiks, bo i z tym są problemy) w aucie.



Okazuje się, że trzy kombinacje podłączenia fotela do auta przysparzają kłopot nawet tym, którzy za grube pieniądze montują trony w Waszych dyliżansach. Ostatnio przeczytałem, że są w tym kraju mądrzejsi od gości z romera. Nie, nie jesteście i nie podważajcie ich zaleceń. Ten całkiem przystojny tron można montować TYLKO I WYŁĄCZNIE w następujące sposoby:

1. W grupie 9-18 używamy isofixa z mocowaniem top tether (czyli TT, romer ze względu na kształt nazywa to v - tether ale to, to samo)
2. Dla grupy 15-25 mamy dwie możliwości. Jeżeli chcemy używać fotela dalej z własną uprzężą mocujemy go za pomocą pasów bezpieczeństwa i KONIECZNIE podpinamy pod TT. Inaczej NIE MOŻNA. Jeśli rezygnujemy z uprzęży i zapinamy dziecko pasem bezpieczeństwa MOŻEMY podłączyć fotel pod isofix. I kropka. TT NIE UŻYWAMY w tym wypadku.
3. Od 22 do 36 kg dziecko zapinamy pasami bezpieczeństwa, fotelik MOŻEMY podpiąć pod isofix, jednak TT w tym wypadku również NIE UŻYWAMY. 

Pełną instrukcję można znaleźć TUTAJ. Warto przynajmniej ją przeczytać, jeśli ma się cokolwiek wspólnego z fotelikami bo jakiekolwiek inne sposoby montażu można śmiało uznać za tunning fotelikowy. Tuninng może wyglądać tak:




albo tak:


Montując fotelik niezgodnie z instrukcją niestety mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem, więc jeszcze raz: instrukcję należy czytać.

A co z samym xtensafixem? Ładny jest kurczbyk i całkiem elegancki. Gdyby był facetem zdecydowanie miałby klasę, jarałby kubańskie cygara, na śniadanie jadłby krewetki a w szykownym gajerze chodziłby nawet po bułki. Albo nie, bułki przynosiłaby mu jakaś ładna dupa, która jest znana z tego, że jest ładna. Ale należałoby mu się, bo bez dwóch zdań można o nim powiedzieć, że jest jedynym w swoim rodzaju fotelikiem na rynku. To czym wyprzedza konkurencję to możliwość przewożenia dziecka zapiętego we własne pasy do 25 kg. Inne foteliki dają taką możliwość tylko do 18 kg. Romer reklamuje to tak (i chociaż nie ufam reklamom to ta jest akurat całkiem trafiona) :


XTENSAFIX_03


Co nam daje pojawienie się tego fotelika na rynku? Po pierwsze jest szansa na rozwiązanie problemu "dużych dzieci", ewentualnie "małych fotelików". Jeśli wasze dziecko wyrośnie zbyt wcześnie z fotelika w grupie 9-18 to może okazać się, że do fotela 15-36 jest jeszcze za młode. Dziecko powinno być zapinane samochodowymi pasami bezpieczeństwa od 4. roku życia, a nie wszystkie fotele i dzieci są przystosowane do takiej możliwości podróży. W nowym fotelu romera można używać własnych pasów do mniej więcej 7. roku życia. I to jest fajne, bo o jakieś 58 razy bezpieczniejsze od pasów samochodowych. Jeszcze jedna ciekawostka - romer, jako kolejny producent zrezygnował z podłokietników. I znowu miałem rację. 

Czy w końcu powstał idealny fotelik w grupie 9-36? Niestety nie. Na pewno jest najlepszy ze wszystkich dostępnych, robotę robią wspomniane pasy, do tego jest pierwszym (wynalazki z poduszką pomijam) fotelem w tej grupie montowanym na isofix, w dodatku z TT. Więc montaż klasa. Po przerobieniu na klasyczny 15-36 jest niższy o ledwie kilka centymetrów od romera kida, czyli też ok. Ale skoro już porównujemy do innych foteli romera warto rzucić okiem na grupę 9-18 i niech na warsztat wjedzie king. 


Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o tym, że fotelik w tej grupie powinien być montowany w drugą stronę. To po pierwsze. Po drugie, obniżenie maksymalnie zagłówka w kingu powoduje, że pasy ramienne fotelika są 26 cm nad siedziskiem. W xtensafixie ta odległość wynosi 33 cm, czyli są aż o 7 cm wyżej. Co to znaczy? Że przy małym dziecku mogą być one za wysoko. I klpos. Do tego xtensafix nie jest zabudowany w okolicach bioder i nóg dziecka. Przy użyciu isofixa z TT nie jest to aż tak wielkim problemem bo taki zestaw sam w sobie znacząco poprawia ochronę przy bocznym zderzeniu, ale warto zwrócić na to uwagę. I jeszcze jedno: regulacja położenia. Istnieje. Jednak w momencie kiedy fotel ściśle przylega do kanapy i przy solidnym naciągnięciu pasa TT naprawdę ciężko ją zmienić. Warto więc montować fotel w pozycji "leżącej".

Jak dla mnie - pomimo jego wszystkich zalet - nie jest fotelik dla dziecka 9 miesięcznego. Jeśli jednak wasze dziecko wyrasta z drugiego fotelika, ten jest jak najbardziej godny uwagi. Bo lepszego tronu nie znajdziecie.

I na koniec: testów nie miał, gwiazdek też nie ma. I co z tego? Romer jest jedną z dwóch firm, którym ufam bezgranicznie. Bez strachu posadziłbym w nim swoje dziecko. 

czwartek, 8 sierpnia 2013

Zestaw 3w1, fotelik gratis! Tanio! Kup teraz!

Post skierowany do przyszłych rodziców. I do sprzedawców też, większości się przyda.

Wózki i foteliki idą ze sobą w parze. Niestety. Oglądaliście "Dzień świstaka"? Bo ja dzień w dzień i do znudzenia czuję się jak Bill Murray przeżywając raz po raz tę samą sytuację.

- Dzień dobry, niech mi Pan opowie o tym wózku bo dużo o nim czytałam w stronach internetowych.
- (Jeśli dużo pani czytała, to powinna pani wszystko wiedzieć... ) Droga pani, otóż wózek jest niebieski, ma cztery koła, składa się go tak, waży tyle i tyle,  a w komplecie jest torba.
- No, jak ładnie! Właśnie tak jak czytałam! Widzisz Zenek? Mówiłam ci. Aaaaa, hola hola, ale jeszcze moskitiera powinna być w komplecie.
- Jest..
- A folia?
- Się znajdzie..
- No to fajnie. A jaki fotelik do niego pasuje?

No i klops. Gdyby zależało mi jedynie na mamonie to wyjechałbym z klasykiem, że albo ten tańszy, ale mimo wszystko solidny, bo ma homologację przecież i generalnie całkiem ładny albo ten droższy co gwiazdek ma osiem i odporny jest na trzęsienie Ziemi, atak talibów i uderzenie Komety Halleya. Niestety, moja pokręcona etyka nie bardzo mi na to pozwala, więc pytam miłej pani:

- Droga pani, widzę że dużo pani czyta, więc jako osobę oczytaną bardzo chciałbym zapytać: do czego jest fotelik?
- Eee, słucham?
- Pomogę. Fotelik samochodowy w razie wypadku ma chronić pani dziecko, a żeby tak się stało to musi pasować do samochodu. W drugiej, ale dużo dalszej kolejności może dać się go zamontować na wózku. 
- Czyli że co?

Czyli, że sedno. Wybór pierwszego fotelika jest w przeważającej większości dyktowany wyborem wózka. Lekko generalizuję, jednak bez zbytniej przesady, wygląda to w ten sposób, że coś gdzieś przeczytacie, wybór wózka podejmujecie nie widząc go na oczy (to akurat średnio mnie obchodzi), a fotelik traktujecie jako dodatek na równi z moskitierą i folią. Widzę to tak: powstała jakaś dziwna symbioza sprzedających i kupujących, gdyby zbadali ją naukowcy, nazwaliby ją jednym słowem: masochizm. Sprzedawcy walą was w tyłek oferując cudowne 3w1, a wy z uśmiechem na twarzy nadstawiacie się do tej imprezy tłumacząc wszem i wobec, że tak jest fajnie i się opłaca. Oczywiście, że się opłaca. Albo sprzedawcom, którym nie chce się ruszyć do waszego auta i zamontować fotelik, albo wam, bo klikając kup teraz oszczędzacie parę groszy, ale w zamian nie macie bladego pojęcia jak dany tron będzie wyglądał w waszym dyliżansie. Bo i skąd?

Foteliki w grupie 0-13 są wyjątkowo niewdzięczne w montażu. Pół biedy jeśli macie w miarę nowe auta, z grubsza i ledwie poprawnie powinno dać się zamontować większość foteli. Jeśli natomiast wasze auta nie pamiętają już jak stały w salonie, zamki pasów bezpieczeństwa są zaczepione na paskach, a kanapy wyglądają mniej więcej tak:



to macie problem. Najoględniej rzecz biorąc dobrze (czytaj: bezpiecznie) zamontowany fotelik, to taki który dobrze trzyma się pasów i kanapy, a jego oparcie jest względem podłogi ustawione pod kątem 45 stopni. Jeżeli po zamontowaniu fotelika jesteście w stanie jedną ręką bez problemu poruszać nim na lewo i prawo a użycie tylko trochę większej siły powoduje, że fotel zaczyna tańczyć kankana latając w te i nazad to taki fotelik nie nadaje się do niczego. Choćby nawet miał osiem gwiazdek i był polecany na każdym forum. Z doświadczenia wiem (i założę się nawet o toner do samsunga ml-2165, bo akurat potrzebuję), że 8 na 10 foteli w tej grupie jest zamontowana w taki sposób, że przy poważniejszej kolizji nie spełniło by swojej funkcji. Dopuszczalny jest ruch fotela w lewo-prawo to mniej więcej 2,5 cm. Idealnie zamontowany fotel, to taki którym żadna siła nie jest w stanie poruszyć choćby o milimetr. Teraz z ręką na sercu, ile z czytających osób miało pierwszy fotelik zamontowany stabilnie?

Problem najczęściej dotyczy aut, w których zamek pasów bezpieczeństwa jest zamocowany do auta za pomocą paska, wyglądającego w ten sposób:


Tak zamocowany zamek jest luźny jak kok pani Alby, a co za tym idzie fotelik również będzie miał kupę luzu co nie jest wskazane.

Jakie jest wyjście z takiej sytuacji? Po pierwsze uświadomienie sobie, że fotelik samochodowy służy do bezpiecznego przewożenia dziecka w aucie, a nie do montowania na wózku i zwiedzania galerii handlowych (a czemu tego nie powinno się robić możecie przeczytać TUTAJ). Po drugie, znalezienie fotelika, który będzie pasował do waszego auta. I tutaj niespodzianka. Jeśli nie zdecydujecie się na zakup bazy to zapomnijcie o maxi cosi, besafe i recaro. Te fotele, chociaż bardzo popularne, bezpieczne i w ogóle achy ochy, to jednak rzadko kiedy dają się zamontować do aut, w których zamek pasa bezpieczeństwa nie jest przymocowany do karoserii  za pomocą sztywnego druta. Z pomocą przychodzi niemiecka myśl techniczna. I po części hiszpańska. Zresztą jeden pierun, bo korporacja ta sama. Panie i panowie, przedstawiam foteliki concorda i jane.

Jak zwykle diabeł tkwi w szczególe. Te fotele, chociaż są kompatybilne jedynie z wózkami tej samej marki, mają banalne, proste i jednocześnie cudowne rozwiązanie. W prowadnicy pasa piersiowego, w plecach fotelika, jest zamocowana jego blokada. I robi ona zasadniczą robotę. Zablokowanie pasa bezpieczeństwa pozwala mieć nadzieję, że uda się te foteliki zamontować w większości aut. Czego niestety nie można powiedzieć o innych znanych i kochanych. Zresztą zobaczcie sami. W wielu przypadkach naprawdę działa. Proste.