Od razu z grubej rury, miejmy to za sobą. Nie wierzyłem, że kiedykolwiek coś takiego napiszę ale piszę: poddupniki i foteliki zintegrowane mają sens (przynajmniej po przeczytaniu artykułu, o którym poniżej). 10 lat temu to było zło straszeczne, jednak świat poszedł do przodu i okazuje się, że polscy rodzice w dalszym ciągu są niedoinformowani, tylko dlatego że o fotelikach prawie nic nie wiemy. Bo i skąd?
Głównym zarzutem wobec fotelików bez oparcia jest brak ochrony bocznej i nurkowanie dziecka (wsuwanie się pod pas podczas wypadku). Do tego ADAC częstował je jedną gwiazdeczką informując, że te wynalazki należy omijać szerokim łukiem. Wierzyłem bezgranicznie. I co? I po raz kolejny okazuje się, że testy niewiele mają wspólnego z rzeczywistością, a przed nurkowaniem można się zabezpieczyć. Na szczęście, w Europie są mądrzy ludzie, którzy nie przejmują się gwiazdkami, tylko dziećmi. Oczywiście, niezawodni Szwedzi. Pooglądali dzieci w autach, pojeździli z nimi po kraju, pomierzyli różne odległości, popatrzyli jak się zachowują i wysunęli wnioski, od których niejednemu włos zjeży się na głowie.
Foteliki w grupie 15-36 mają przede wszystkim za zadanie pozwolić zapiąć bezpiecznie dziecko pasem bezpieczeństwa, który został zaprojektowany dla dorosłych. Po pierwsze poprawiają przebieg pasa biodrowego, w ten sposób, żeby nie narażać przy wypadku organów wewnętrznych dziecka z powodu niewykształconej miednicy. Po drugie, pozwalają na prawidłowe ustawienie pasa piersiowego (na środku ramienia). I super, bo to się sprawdza, fakt do niepodważenia. Ważnym zadaniem fotela z wysokim oparciem, jest ochrona dziecka przy bocznym zderzeniu. Zabudowany zagłówek ma na celu ograniczyć do minimum ryzyko walnięcia głową w szybę. Albo szybą w głowę. I tyle teorii.
Szwedzi w swoich badaniach porównali zachowanie dzieci o wzroście ok. 130 cm, jeżdżących na podkładkach i w pełnych fotelikach. Pierwszy problem, na który zwrócili to fakt, że dziecko nie jest manekinem testowym tylko żywą i ciekawą świata istotą. Posadzenie go w foteliku o dużym zagłówku z ośmioma gwiazdkami w teście zderzenia bocznego spowodowało, że dziecko przez większą część trwania testu trzymało głowę poza zagłówkiem, ponieważ ograniczał on jego pole widzenia. Przy takim ułożeniu dziecka, ochrona boczna pozostaje ciekawym wynikiem w testach, ale nie mającego związku z praktyką. Jeśli, więc wasze dziecko ma tendencje do wystawiania po za fotel, rozważcie wymianę fotelika na taki z mniej zabudowanym zagłówkiem.
Kolejnym problemem posadzenia dużego dziecka na foteliku z wysokim oparciem jest przesunięcie jego głowy w stronę środka kabiny.
W wyniku gwałtownego hamowania, które na ogół poprzedza zderzenie, głowa dziecka przesuwa się o kolejne 15-20 cm.
Co to powoduje? Że dziecko jest już całkiem blisko przedniego fotela. A im będzie bliżej, tym większe będzie ryzyko, że podczas wypadku z dużą siłą uderzy w przedni fotel. Kiepska perspektywa, w dodatu nie brana pod uwagę podczas testów ADAC i przez rodziców. Bo szczerze, pamiętacie o tym, żeby kupić dobry fotel, ale zapominacie żeby zostawić te pół metra wolnej przestrzeni między fotelem pasażera, a fotelikiem.
Częstym argumentem skazującym podkładki i fotele zintegrowane na banicję jest brak ochrony ochrony bocznej. Oczywiście jest to prawdą. Ale nie zawsze. Jeśli macie nowe auto wyposażone w kurtynę powietrzną dla najmłodszych to o bezpieczeństwo przy bocznym zderzeniu bądźcie spokojni. Ona jest po to, żeby wasze dziecko nie uderzyło w szybę. I działa.
Nurkowanie? Oczywiście jest niemal pewne na podkładce, ale bez prowadnic dla pasa biodrowego. Zdarza się to też, przy zbyt luźnym i źle zapiętym pasie nawet w foteliku z wysokim oparciem. Jeśli podkładka jest użyta z prowadnicami pasa biodrowego ryzyko jest takie same. Podobnie w przypadku fotelika zintegrowanego. Jeśli będzie zwracać uwagę na to, jak zapięte jest Wasze dziecko, nurkowanie pozostanie tylko animacją w internecie.
Żeby nie było, nie gloryfikuję siedzisk. W większości przypadków są odbezpieczonym granatem, na którym siedzi dziecko. Tyle, że okazuje się, że starsze dzieci o wzroście większym 130 cm mogą czerpać korzyści z rozwoju systemów bezpieczeństwa w samochodzie. W naszych warunkach dotyczy to może szesnastu dzieci w kraju, ale okazuje się, że w niektórych przypadkach siedzisko zapewnia większe bezpieczeństwo niż pełen fotelik.
Reasumując: jeśli Wasze auta nie są pierwszej młodości i jedyne kurtyny to te przeciwsłoneczne, potraktujcie ten tekst jako ciekawostkę i zostańcie przy pełnowymiarowych fotelach z ośmioma gwiazdkami i woźcie w nich swoje pociechy do oporu. Jeżeli natomiast posiadacie auto, które wczoraj wyjechało z fabryki i posiada systemy zabezpieczające Wasze dziecko, które nie mieści się w dotychczasowym foteliku 15-36kg, to może warto się zainteresować co one dają i czy dokładanie do nich fotelika nie będzie zagrożeniem. Proste
Szwedzi w swoich badaniach porównali zachowanie dzieci o wzroście ok. 130 cm, jeżdżących na podkładkach i w pełnych fotelikach. Pierwszy problem, na który zwrócili to fakt, że dziecko nie jest manekinem testowym tylko żywą i ciekawą świata istotą. Posadzenie go w foteliku o dużym zagłówku z ośmioma gwiazdkami w teście zderzenia bocznego spowodowało, że dziecko przez większą część trwania testu trzymało głowę poza zagłówkiem, ponieważ ograniczał on jego pole widzenia. Przy takim ułożeniu dziecka, ochrona boczna pozostaje ciekawym wynikiem w testach, ale nie mającego związku z praktyką. Jeśli, więc wasze dziecko ma tendencje do wystawiania po za fotel, rozważcie wymianę fotelika na taki z mniej zabudowanym zagłówkiem.
Kolejnym problemem posadzenia dużego dziecka na foteliku z wysokim oparciem jest przesunięcie jego głowy w stronę środka kabiny.
W wyniku gwałtownego hamowania, które na ogół poprzedza zderzenie, głowa dziecka przesuwa się o kolejne 15-20 cm.
Co to powoduje? Że dziecko jest już całkiem blisko przedniego fotela. A im będzie bliżej, tym większe będzie ryzyko, że podczas wypadku z dużą siłą uderzy w przedni fotel. Kiepska perspektywa, w dodatu nie brana pod uwagę podczas testów ADAC i przez rodziców. Bo szczerze, pamiętacie o tym, żeby kupić dobry fotel, ale zapominacie żeby zostawić te pół metra wolnej przestrzeni między fotelem pasażera, a fotelikiem.
Częstym argumentem skazującym podkładki i fotele zintegrowane na banicję jest brak ochrony ochrony bocznej. Oczywiście jest to prawdą. Ale nie zawsze. Jeśli macie nowe auto wyposażone w kurtynę powietrzną dla najmłodszych to o bezpieczeństwo przy bocznym zderzeniu bądźcie spokojni. Ona jest po to, żeby wasze dziecko nie uderzyło w szybę. I działa.
Nurkowanie? Oczywiście jest niemal pewne na podkładce, ale bez prowadnic dla pasa biodrowego. Zdarza się to też, przy zbyt luźnym i źle zapiętym pasie nawet w foteliku z wysokim oparciem. Jeśli podkładka jest użyta z prowadnicami pasa biodrowego ryzyko jest takie same. Podobnie w przypadku fotelika zintegrowanego. Jeśli będzie zwracać uwagę na to, jak zapięte jest Wasze dziecko, nurkowanie pozostanie tylko animacją w internecie.
Żeby nie było, nie gloryfikuję siedzisk. W większości przypadków są odbezpieczonym granatem, na którym siedzi dziecko. Tyle, że okazuje się, że starsze dzieci o wzroście większym 130 cm mogą czerpać korzyści z rozwoju systemów bezpieczeństwa w samochodzie. W naszych warunkach dotyczy to może szesnastu dzieci w kraju, ale okazuje się, że w niektórych przypadkach siedzisko zapewnia większe bezpieczeństwo niż pełen fotelik.
Reasumując: jeśli Wasze auta nie są pierwszej młodości i jedyne kurtyny to te przeciwsłoneczne, potraktujcie ten tekst jako ciekawostkę i zostańcie przy pełnowymiarowych fotelach z ośmioma gwiazdkami i woźcie w nich swoje pociechy do oporu. Jeżeli natomiast posiadacie auto, które wczoraj wyjechało z fabryki i posiada systemy zabezpieczające Wasze dziecko, które nie mieści się w dotychczasowym foteliku 15-36kg, to może warto się zainteresować co one dają i czy dokładanie do nich fotelika nie będzie zagrożeniem. Proste
Źródła zdjęć i pełen artykuł:
no tak a jak ktoś chce kupić nowy samochód z zintegrowanym fotelikiem tu na przykład Volvo to musi wydać 1600 zł :-) http://www.autogaleria.pl/fotografie/index_test.php?id=7983&test=130
OdpowiedzUsuńSą samochody gdzie fotelik zintegrowany jest już w standardzie np. Ford Galaxy MK2, Fiat Freemont, Dodge Journey czy Volvo XC60.
UsuńI bardzo dobrze. Bardzo dobrze, że przegrała, bo chłopcy byli cieniutcy jak barszcz. A jutro Śląsk pojedzie 3-0 i będę zadowolony ;)
Usuńjadąc dalej OFF TOPICiem, Legia nie przegrała tylko ich oszukano, zresztą piłka nożna jest oszukańczą grą, bo albo ktoś sprzeda mecz, albo sędzia kalosz:-) Śląsk jutro może przegrać liczę tylko na oprawę i na wyjaśnienie kwestii pobicia wracających polskich kibiców jak i zdjęć z lewackich
Usuńno i się dowiedziałem że Chryslera kupił Fiata
Ok jak dziecko ma 130 cm a rodzice super nowoczesne auto. Ale jak moja koleżanka woziła tak swojego trzylatka to byłam w szoku. Wiozłam go kiedyś swoim autem autem na tym czymś i z uporem maniaka szukałam jakiś mocowań. Była w szoku że to tak sobie leży a mały niby jest przypięty. Teraz jak młody ma lat 9 i chyba jakieś 140 cm tatuś wozi go w pełnym foteliku....
OdpowiedzUsuńMądry tatuś!
UsuńProste ale bardziej łopatologicznie trzeba napisać bo teraz Ci co mają super bezpieczne samochody stwierdzą, że 4 latka na poddupnik i heja wiśta wio.
OdpowiedzUsuńMoże lepiej byłoby napisać masz kurtyny boczne a dziecko wyrosło z fotelika z pełnym oparciem 15-36kg ale nie ma 150cm wzrostu użyj spokojnie poddupnika z prowadnicami pasa biodrowego zwane dalej podłokietnikami albo zintegrowany fotel. Nie masz kurtyn zaopatrz się w fotel dla dziecka tak by starczył do 150cm wzrostu a nawet i dłużej :D
Hej Ślask, Hej Śląsk :D
czy na poddupniku można przewozić dziecko z przodu?
OdpowiedzUsuńJest pewna nieścisłość w tym artykule. Owszem dał mi w kilku przypadkach do myślenia jednak najbardziej zastanawia mnie ta odległość dziecka od fotela przedniego. Warto zwrócić uwagę na fakt, że na zdjęciach nie zostały wypięte zagłówki tylnej kanapy, które to właśnie najwięcej odchylają oparcie fotelika do przodu. Wystarczy wyciągnąć dany zagłówek i likwiduje się znaczne przybliżenie dziecka.
OdpowiedzUsuńNiestety to nie jest nieścisłość tylko rzeczywistość. Rodzice nie wyciągają zagłówka, mało tego (dużo gorzej) przyciskają fotelik zagłówkiem żeby "był bardziej stabilny". Plaga, z którą walczę. W poniedziałek będzie post o tym.
UsuńTutaj właśnie jest rola sprzedawców, by pokazać w samochodzie bądź poinformować o tym, że należy wypiąć zagłówek z oparcia kanapy.
UsuńNie wiem jak w starszych modelach, ale w Volvo XC70 z 2015 roku nie da się wypiąć zagłówka z tylnej kanapy. Na zdjęciach też są nowsze modele Volvo, więc pewnie jest podobnie.
UsuńZ przykrością stwierdzam, po ostatnim moim wpisie o poddupnikach oraz jednym zdjęciu dodanym przeze mnie na fp bloga, że masę ludzi nie potrafi czytać. Wiesz Proste, że są tacy ludzie, ktorzy powołują się na ten wpis, żeby udowodnić, że poddupnik jest ok? Lepszy poddupnik z lidla niż fotelik, jak się nie ma auta i już w ogóle fantastyczny wynalazek jeśli chodzi o podróżowania autokarem. Tak piszą i wrzucają link do tego wpisu. :/
OdpowiedzUsuń