Jestem świeżo po świetnej konferencji BeSafe, która odbyła się w trakcie trwających Targów Dziecięcych w Kielcach. Firma Marko, wyłączny importer firmy BeSafe zaprezentował nowy, bardzo ciekawy fotel RWF w kategorii wagowej 0-25 kg o nazwie Izi Plus. Dodatkowo producent zaprezentował facelifting fotelika Izi Sleep, który teraz będzie się nazywał Izi Sleep X3. Wprowadzono w nim inny daszek przeciwsłoneczny, dodatkowe magnesy, które trzymając pasy bezpieczeństwa, pomagają zapiąć dziecko w środku. Na dniach zaprezentuję więcej informacji na ten temat oraz wrzucę więcej zdjęć tego fotelika. Tymczasem zwiedzam targi, zaglądam za nowościami, a jak któraś mnie zaciekawi, to na pewno wrzucę na bloga. Stay tuned!
czwartek, 28 lutego 2013
środa, 27 lutego 2013
Bezpieczny marzec
Przez cały miesiąc jestem do waszej dyspozycji, w kwestii sprawdzenia poprawności montażu waszego fotelika w aucie. Usługa jest darmowa, jedyne co musicie zrobić to umówić się na termin pasujący obu stronom i odwiedzić mnie. Nie ma dla mnie znaczenia gdzie kupiliście fotelik, jakiej on jest firmy, w jakiej grupie wagowej ani w jaki sposób się go montuje. Dołożę wszelkich starań abyście zobaczyli jak wygląda prawidłowo zamontowany fotelik i jak należy bezpiecznie przewozić w nim wasze dziecko.
Kontakt:
tel. 606316769, 713549723 lub mail: sklep@juniornet.pl
Adres:
54-130 Wrocław
ul. Horbaczewskiego 4-6
Sklep Junior
Zamontowanie combiego w focusie mk 1 na środkowym siedzeniu w ten sposób, żeby nie zabrać całego miejsca z przodu a dziecko miało wygodnie też nie stanowi problemu ;)
wtorek, 26 lutego 2013
Fotele RWF a zderzenie w tył auta
Podczas wygłaszania tyrad w sklepie o wyższości foteli RWF, klienci często zadają mi pytanie: a co jeśli w tył naszego auta uderzy inne? Przy okazji śmieszna ciekawostka, o tym jakie mniemanie o własnych umiejętnościach mają nasi kierowcy: większość uważa, że tylko taki rodzaj wypadku może im się przytrafić, bo przecież oni jeżdżą znakomicie i nie ma możliwości, żeby uderzyli w cokolwiek bo są w stanie ominąć każdą przeszkodę... Tak czy inaczej, powołuję się na statystyki, że 70% zderzeń to uderzenia maską auta, zderzenia w tył auta dotyczą około 4%. Ze wspomnianego wcześniej powodu, takie dane nie do końca przekonują potencjalnego klienta, przecież te statystyki ich nie dotyczą. W takim układzie uderzam tę stronę, że zderzenia w tył auta dotyczą głównie ruchu miejskiego. Zatrzymujemy się na światłach a ktoś się zagapi i wjedzie w nas z niewielką prędkością, ewentualnie jedziemy wolniej, niż ten który jedzie szybciej za nami i znowu mamy bum. Ale w tym przypadku prędkości się odejmują, tak więc siły nie są duże. Każda rozmowa kończyła się w wnioskiem, że jeśli klient nie będzie robił postojów na środku autostrady to nie powinien się obawiać braku umiejętności innych kierowców. Dzięki naszemu człowiekowi w Norwegii (Ponponka pozdrawiam!) dostałem ciekawy tekst, dotyczący fotelika RWF i postojów na autostradzie.
Przedstawiam wam Elizę, dziewczynka jest w wieku 16 miesięcy i waży 9 kilogramów.
Mama Elizy jest bardzo mądrą mamą i postanowiła do oporu wozić córkę w foteliku montowanym tyłem do kierunku jazdy. Pewnego dnia jadąc autostradą, napotkała korek. Normalne, tak się w Ameryce zdarza. Zatrzymała się, natomiast auto które jechało za nią z prędkością 100 km/h, nie chciało się zatrzymać. Efekt takiej kolei rzeczy wygląda tak:
Z sedana zrobił się hatchback a bagażnik znalazł się w kabinie auta. A co z Elizą, siedzącą za pasażerem? Nic. Jedyne co się jej stało, to otarcia na ramionach od trzymającego ją pasa.
poniedziałek, 25 lutego 2013
Świat według Proste
Od dzisiaj posty z etykietą "życie" będą dotyczyć tylko spraw czysto fotelikowych, ewentualnie branżowych. Moje rozmyślania i wodolejstwo o świecie z tej okazji odbywać się będą TUTAJ. Serdecznie zapraszam. Byłbym zapomniał. Niepostrzeżenie liczba wejść na osiem gwiazdek przekroczyła magiczną cyfrę 10.000 za co z całego serca dziękuję. Do onetu pewnie jeszcze mi brakuje, ale jak na niecałe dwa miesiące działalności uważam wynik za całkiem niezły. Raz jeszcze dziękuję za miłe słowa i za to, że ktoś to czyta. Pozdrawiam Proste
sobota, 23 lutego 2013
Foteliki i kurtki nie idą w parze. Sprawdź dlaczego
Pasy bezpieczeństwa powinny przylegać jak najbardziej do twojego dziecka. Zobacz co się dzieje, jeśli zapinasz swoje dziecko w kurtce:
Za dużo luzu, prawda? Nie wiadomo czy pas trzyma dziecko, czy kurteczkę. I banalny sposób, żeby sobie z tym poradzić:
Za dużo luzu, prawda? Nie wiadomo czy pas trzyma dziecko, czy kurteczkę. I banalny sposób, żeby sobie z tym poradzić:
Proste.
piątek, 22 lutego 2013
Romer Kid - którą wersję wybrać?
Jeden z najlepszych 15-36 na rynku i często zadawane pytanie: który z nich wybrać? Czym one właściwie się różnią i czy warto dopłacać? Sam fotel, niezależnie od wersji ma to samo siedzisko, oparcie i zagłówek. Reszta już w zależności. Mamy opcje sict, plus i fix pomotane w różnych konfiguracjach.
Na początek SICT, czyli te duże, szare plastiki po bokach. Romer przedstawia to tak:
A co mówią nam testy? Zwykła wersja bez isofixa przypadku zderzenia bocznego wypada na 3*, wersja sict dostała 5*. Znaczy działa. Z tym, że nie mam pojęcia czemu tylko trzy gwiazdki, skoro test wygląda tak (co prawda jest to plus, ale on akurat nie wpływa na boczne zderzenie):
Testu z bocznego zderzenia sicta nie udało mi się znaleźć, jest szansa, że na dniach go dostanę to wrzucę. Przy użyciu isofixa różnica już nie jest tak znacząca. Zarówno z sictem i bez, oba fotele osiągają wysoki wynik przy bocznym zderzeniu. Z drugiej strony, przy tej cenie obu modeli dopłata do poduszek nie jest zbyt wielka, więc do indywidualnego rozpatrzenia. Minusem tej wersji jest to, że jest o 10 cm szersza od zwykłego fotela. Jeśli macie potrzebę użytkowania trzech miejsc na tylnej kanapie, będzie przeszkadzać.
Wersja plus, to nic innego jak regulowane podłokietniki. Można je przesuwać w trzech pozycjach, z czego najszersza odpowiada ustawieniu podłokietników w wersji bez plusa. Co to daje? Poprawia przebieg pasa biodrowego istotny przy zderzeniu czołowym. Czy warto? Tak, ale tylko w przypadku drobnych dzieci. Przy większych i tak trzeba będzie je rozszerzyć, więc po prostu mierząc dziecko do fotelika sprawdźcie czy jest wam i waszemu dziecku to potrzebne. Może się okazać, że wydajecie pieniążki na coś, czego nie będziecie używać. Wersja plus nie występuje z isofixem.
Wersja fix to po prostu fotel z łączem isofix. Co on daje? Dużo większą stabilność w samochodzie i poprawę bezpieczeństwa przy bocznym zderzeniu. Przy uderzeniu czołowym w przypadku foteli 15-36 isofix nie odgrywa większej roli. Ten fotelik można również montować w aucie nie wyposażonym w isofix. Czy warto? Wychodzę z założenia, że jeśli auto jest wyposażone w takie cudo, a dla kupującego dopłata rzędu 150 zł nie stanowi różnicy to warto.
środa, 20 lutego 2013
Które miejsce dla fotelika
Autorem poniższego tekstu jest Jacek Chmurzyński, mówiący o sobie samym (co oczywiście potwierdzam): nie jestem sprzedawcą, jestem rodzicem interesującym się bezpieczeństwem dzieci, który postanowił działać lokalnie na rzecz poprawy bezpieczeństwa dzieci w samochodach.
Teraz trochę na temat bezpiecznego miejsca w samochodzie. Generalnie dzieci podróżują z tyłu. Wiem z doświadczenia że nawet jadąc samemu z dzieckiem można sobie poradzić, ja obywałem się bez lusterka. Gdy dziecię miało awarię lub płakało, po prostu przerywałem podróż. Jestem przeciwny używania sformułowania "najbezpieczniejsze miejsce dla dziecka", no chyba że myślimy całościowo o tylnej kanapie. Dlaczego? Wzbudza ono skrajne emocje i niepotrzebnie stresuje rodziców. Jak ma się czuć rodzić który ma dwójkę dzieci i jedno sadza za pasażerem a jedno za kierowcą (to tylko przykład)? Najkorzystniejsze jest miejsce pośrodku ze względu na odległość od strefy uderzenia (zderzenie boczne). Oczywiście montaż fotelika jest możliwy na środku tylko wtedy gdy mamy jeden fotelik w aucie, środkowe siedzenie wyposażone jest w ISOFIX lub 3 punktowe pasy a fotelik da się zamocować stabilnie. Zawsze wybieramy to miejsce na którym da się najstabilniej zamocować fotelik.
Mit siedzenia za kierowcą. Funkcjonuje takie przekonanie że za kierowcą jest bezpieczniej bo będzie on unikał uderzenia ze swojej strony. rzeczywiście istnieje coś takiego i nazywa się odruch ratunkowy kierowcy. Prowadzone są nawet badania na ten temat... W laboratorium. W realnym życiu to nie działa. Były prowadzone badania statystyczne i wiecie co się okazało? Różnica w częstości uderzenia w pojazd z prawej lub lewej strony wynosiła niespełna 2%, czyli mieściła się w granicy błędu metody. Ale badacze zwrócili uwagę na coś jeszcze. Chodzi o sytuacje gdy zatrzymujemy się równolegle do osi jezdni i operujemy przy dziecku stojąc na jezdni. Zagrożenie jakie stwarzamy dla siebie i dziecka a także dla innych użytkowników drogi jest bardzo wysokie. Dlatego jeśli mamy wybór sadzajmy dziecko za pasażerem aby w razie awaryjnego postoju na poboczu mieć do niego swobodny i bezpieczny dostęp. Jeśli mamy dwoje dzieci, to zasada jest taka że lepiej posadzić dziecko mniej "obsługowe" za kierowcą. W razie czego nawet dwulatek, po odpięciu go przez nas z pasów, z małą pomocą będzie w stanie przemieścić się wewnątrz auta i wysiąść na chodnik a nie na jezdnię. Co do cyferek i statystyk. Nie wydaje mi się aby nam zwykłym rodzicom były one do czegoś potrzebne. Tym niech się zajmują eksperci, badacze, naukowcy Na koniec opowiem co niedawno powiedział Paweł Kurpiewski z fotelik info. Zapytał się nas czy wiemy na jakim miejscu wozi swoje dziecko. Pytanie padło podczas konferencji "Foteliki pod lupą", przy okazji omawiania mitu kierowcy i tematu bezpiecznego miejsca dla dziecka w samochodzie. Okazało się że fotelik ma zamontowany za pasażerem. Dlaczego? Bo w jego aucie na środku nie ma ISOFIX i dodatkowo na podłodze biegnie tunel a on używa fotela RWF z ISOFIX i z nogą podpierającą. Tak więc spokojnie, nie emocjonujmy się tylko zastanówmy jak optymalnie wykorzystać przestrzeń w naszym aucie tak aby zapewnić dziecku/dzieciom maksimum bezpieczeństwa w razie wypadku. Dla wyjaśnienia ja mam jedno dziecko lat 3,5. Córka jeździ na środkowym miejscu tylnej kanapy w foteliku montowanym pasami przodem do kierunku jazdy. Wcześniej jeździła w 0-13 za pasażerem, na środku fotelik był niestabilny. Od urodzenia zawsze podróżuje sama na tylnej kanapie
To jeszcze nie koniec tyrady A co z miejscem pasażera?
To szczególnie ulubione miejsce przez mamy. Dlaczego? Najczęstszym powodem montażu fotelika jest fakt że w ich mniemaniu będą miały kontrolę nad dzieckiem (tak jakby można było kontrolować tykającą bombę ), podadzą smoczek, butelkę itp Być może się powtórzę, ale miejsce dziecka jest na tylnej kanapie. Dziecko chce smoczek, zatrzymaj się w bezpiecznym miejscu i go podaj. Jest głodne, zrób sobie przerwę na parkingu. Płacze? Zaraz przestanie, a nawet jeśli nie to może czas na przerwę?
Dlaczego ja ani moja żona nigdy nie woziliśmy córki na przednim fotelu? Od razu stwierdziliśmy ze najbezpieczniej z tyłu, a dla mamy najwygodniej z przodu. Ja mam 196 cm wzrostu, żona 180, auto niewielkie Ford Focus 3 drzwi. Dla dziecka nie stanowi to żadnej różnicy na którym miejscu podróżuje i tak jak je przyzwyczaimy tak będziemy jeździć w przyszłości. Wiedząc to nie chcieliśmy aby maluch przyzwyczaił się i w konsekwencji wymagał czyjeś stałej obecności podczas jazdy tym bardziej że często albo ja albo żona jeździliśmy z dzieckiem sami. Kierując samochodem skupiam się na jeździe i nie mógłbym zajmować się dzieckiem bo takie rozdwojenie uwagi po prostu jest niebezpieczne. Drugi bardzo ważny powód to poduszka powietrzna. jak wszyscy zapewne zabrania się montażu fotelika RF (tyłem do kierunku jazdy) na miejscu z poduszką powietrzna. W razie wypadku jej wybuch spowoduje wstrząs mózgu u maleństwa i w konsekwencji nastąpi śmierć dziecka. Powie ktoś poduszkę można wyłączyć. Pewnie ale można o tym zapomnieć, albo można zapomnieć ją włączyć gdy miejsce zajmie dorosła osoba. W razie wypadku... W USA wyłączniki poduszek nie istnieją, są zabronione właśnie z tego względu. Ja całe szczęście dylematu nie miałem, brak wyłącznika poduszki A starsze dziecko? Też z tyłu! W fotelikach 9-18 przodem do kierunku jazdy istnieje znaczne ryzyko skomplikowanych urazów nóg, starsze dzieci w fotelikach 15-36kg nie mają tego problemu i w ostateczności mogą z tego miejsca korzystać, ale pod kilkoma warunkami. Fotel na którym montujemy fotelik 15-36kg powinien być odsunięty od poduszki powietrznej maksymalnie do tyłu. Ale uwaga! Łatwo tutaj o błąd. Jeśli odsuniemy fotel za daleko to może tak się zdarzyć że punkt mocowania pasa bezpieczeństwa na słupku będzie znajdował się przed oparciem fotela całkowicie zmieniając przebieg pasa i uniemożliwiając prawidłowe jego zadziałanie podczas wypadku. Więc aby uniknąć przyzwyczajania dziecka, błędów i ich konsekwencji najlepiej posadzić dziecię z tyłu
I jeszcze film jako ilustracja w temacie fotelik i poduszka powietrzna Niestety tylko w języku niemieckim od 1:52 I jeszcze jeden obrazujący odruch kierowcy w praktyce. Najbardziej oczytani w temacie zapewne zauważyli że zmieniłem zdanie, wynika to z tego ze się rozwijam . Dotąd twierdziłem że nie ma czegoś takiego jak odruch kierowcy. Odruch kierowcy istnieje, ale tak jak pisałem wyżej jego skuteczność jest mitem i to się nie zmienia.
ADAC 2009 Zderzenie czołowe
wtorek, 19 lutego 2013
Jak się bawić to się bawić
Dzisiaj nie o fotelikach. Miało być o romerze kidzie, ale myślę że to może chwilę poczekać. Tak więc, jadę sobie autkiem po ślicznie odśnieżonej drodze i słucham radyjka. Gdzieś między matką Madzi a Pistoriusem leci wiadomość, że jest plan zamknięcia bibliotek szkolnych. W związku z tym poczułem się do napisania przesłania dla rządzących. Oto i ono:
Nasz kraj potrzebuje reform. I to zdecydowanych. Żadnych półśrodków, srania po krzakach i gadania pierdoletów. Bez zbędnego oglądania się na ekologów, mniejszości narodowe i związki zawodowe kasjerek z biedronki. Jeśli mamy iść do przodu to po trupach, bez myślenia o wczoraj, z surowym dzisiaj i pięknym jutro. Tylko w ten sposób pozostaniemy najzieleńszą wyspą Starego Kontynentu i jako tygrys bloku postkomunistycznego rzucimy rękawicę największym tego świata. Yes, we can Polsko. Dlatego potrzeba nam twardej ręki rządzących o tak jasnych umysłach, że bilbordy z waszymi zdjęciami zastąpią nam uliczne latarnie. Nie wiem co na to związek zawodowy kobiet lekkiego obyczaju ale nie powinno was to martwić. Nie przejmujcie się tym. Nie przejmujcie się nikim. Wyszliście ze wspaniałą inicjatywą zamknięcia bibliotek szkolnych. Całkiem dobrze się to wpisuje w wizję świata, którą przedstawiłem. Jednak dostrzegam w tym zbyt zachowawczy radykalizm. Pójdźcie o krok dalej i zamknijcie szkoły. Po co one? Jak się bawić to się bawić. Skończy się problem przemocy w ośrodkach edukacji, ubędzie niezadowolonych nauczycieli, a z ramówki teleekspresu zniknie zajawka o kolejkach po książki na pierwszego września. W to miejsce wkleicie reportaż z otwarcia fafsetnego kauflandu. Będzie dobrze, uwierzcie. Problem samych książek też zniknie, skoro udało wam się przekonać wszystkich, że nie trzeba ich czytać to może by je spalić? Na początku XX wieku nasi zachodni sąsiedzi zrobili z tego całkiem niezłą rozrywkę dla mas i zobaczcie sami jaka potęga nam wyrosła pod bokiem. Uczcie się od najlepszych. Olać książki, karmcie obywateli papką z telewizji i prasą, która w ogromnej większości nadaje się do kibelka. Ale bynajmniej nie do czytania. Ludzie to kupią. Już kupują, do pełnego sukcesu wystarczy zabrać im alternatywę w postaci literatury. Uczcie najmłodsze pokolenia od samego początku, że wszystko co wartościowe można znaleźć na MTV i youtubie. Wpajajcie im, że czytanie to relikt złych czasów, że książka już nie jest trendy. Wychowujcie pokolenia niezdolne do własnych myśli. Zróbcie, ze społeczeństwa bandę analfabetów bo możecie być pewni, że skoro najmłodsi nie zainteresują się słowem pisanym, w momencie kiedy dorosną też ich to nie będzie obchodzić. Jeśli się uda, bądźcie pewni, że przyszłość wam to wybaczy. Mało tego, to wy będziecie tworzyć przyszłość dla tępej masy, dla której - jaka by ta przyszłość nie była - to nie zająknie się głosem sprzeciwu. Nawet nie będzie świadoma tego co się dzieje we własnym kraju. Marzenie każdego władcy, prawda? W końcu będziecie mogli ogłosić wszem i wobec spełnienie obietnic wyborczych polegającej na ograniczeniu bezrobocia wśród wykształconej młodzieży. Jakby nie patrzył odsetek będzie wynosił zero procent. Piękna perspektywa. Sam odsetek wykształconej młodzieży też będzie równy zero, ale to raczej lepiej, przecież takim społeczeństwem o wiele łatwiej sterować. Obetnijcie z budżetu resztki, które jeszcze przeznaczacie na edukację. Strata pieniędzy, kupcie sobie jakiś samolot, kilka jachtów, dżinsy, trampki czy inny magnetofon a to co zostanie przeznaczcie na premie dla waszych żon i kochanek. I przyzwyczajcie się, że taki obrazek to będzie norma:
Nasz kraj potrzebuje reform. I to zdecydowanych. Żadnych półśrodków, srania po krzakach i gadania pierdoletów. Bez zbędnego oglądania się na ekologów, mniejszości narodowe i związki zawodowe kasjerek z biedronki. Jeśli mamy iść do przodu to po trupach, bez myślenia o wczoraj, z surowym dzisiaj i pięknym jutro. Tylko w ten sposób pozostaniemy najzieleńszą wyspą Starego Kontynentu i jako tygrys bloku postkomunistycznego rzucimy rękawicę największym tego świata. Yes, we can Polsko. Dlatego potrzeba nam twardej ręki rządzących o tak jasnych umysłach, że bilbordy z waszymi zdjęciami zastąpią nam uliczne latarnie. Nie wiem co na to związek zawodowy kobiet lekkiego obyczaju ale nie powinno was to martwić. Nie przejmujcie się tym. Nie przejmujcie się nikim. Wyszliście ze wspaniałą inicjatywą zamknięcia bibliotek szkolnych. Całkiem dobrze się to wpisuje w wizję świata, którą przedstawiłem. Jednak dostrzegam w tym zbyt zachowawczy radykalizm. Pójdźcie o krok dalej i zamknijcie szkoły. Po co one? Jak się bawić to się bawić. Skończy się problem przemocy w ośrodkach edukacji, ubędzie niezadowolonych nauczycieli, a z ramówki teleekspresu zniknie zajawka o kolejkach po książki na pierwszego września. W to miejsce wkleicie reportaż z otwarcia fafsetnego kauflandu. Będzie dobrze, uwierzcie. Problem samych książek też zniknie, skoro udało wam się przekonać wszystkich, że nie trzeba ich czytać to może by je spalić? Na początku XX wieku nasi zachodni sąsiedzi zrobili z tego całkiem niezłą rozrywkę dla mas i zobaczcie sami jaka potęga nam wyrosła pod bokiem. Uczcie się od najlepszych. Olać książki, karmcie obywateli papką z telewizji i prasą, która w ogromnej większości nadaje się do kibelka. Ale bynajmniej nie do czytania. Ludzie to kupią. Już kupują, do pełnego sukcesu wystarczy zabrać im alternatywę w postaci literatury. Uczcie najmłodsze pokolenia od samego początku, że wszystko co wartościowe można znaleźć na MTV i youtubie. Wpajajcie im, że czytanie to relikt złych czasów, że książka już nie jest trendy. Wychowujcie pokolenia niezdolne do własnych myśli. Zróbcie, ze społeczeństwa bandę analfabetów bo możecie być pewni, że skoro najmłodsi nie zainteresują się słowem pisanym, w momencie kiedy dorosną też ich to nie będzie obchodzić. Jeśli się uda, bądźcie pewni, że przyszłość wam to wybaczy. Mało tego, to wy będziecie tworzyć przyszłość dla tępej masy, dla której - jaka by ta przyszłość nie była - to nie zająknie się głosem sprzeciwu. Nawet nie będzie świadoma tego co się dzieje we własnym kraju. Marzenie każdego władcy, prawda? W końcu będziecie mogli ogłosić wszem i wobec spełnienie obietnic wyborczych polegającej na ograniczeniu bezrobocia wśród wykształconej młodzieży. Jakby nie patrzył odsetek będzie wynosił zero procent. Piękna perspektywa. Sam odsetek wykształconej młodzieży też będzie równy zero, ale to raczej lepiej, przecież takim społeczeństwem o wiele łatwiej sterować. Obetnijcie z budżetu resztki, które jeszcze przeznaczacie na edukację. Strata pieniędzy, kupcie sobie jakiś samolot, kilka jachtów, dżinsy, trampki czy inny magnetofon a to co zostanie przeznaczcie na premie dla waszych żon i kochanek. I przyzwyczajcie się, że taki obrazek to będzie norma:
czwartek, 14 lutego 2013
Jesteśmy na FB
Uparty w tej materii byłem od zawsze. W naszej klasie nie uczestniczyłem nigdy, trochę z powodu ideałów, trochę z powodu, że w technikum krawieckim bliżej mi było do maszyny szyjącej niż komputerowej. Na fejsie ja jako ja też nie uczestniczę. Don't like it. Natomiast moje alter ego stwierdziło, że taki zabieg pomoże trafić do większej ilości nieświadomych rodziców i zalogowało się. Tak więc od dzisiaj zapraszam również na facebooka.
Wszelkie komentarze mile widziane, krytyka konstruktywna ewentualnie do przyjęcia. Jeśli macie ochotę pochwalić się, że ostatnio wyszedł wam dobry schabowy albo że Piotruś lubi swój fotelik, również nie ma problemu. Na wszelkie pytania, sugestie i zaczepki oczywiście będę starał się odpowiedzieć. Enjoy!
środa, 13 lutego 2013
Dajcie mi 6 milionów a świat będzie piękny
Badania naukowców dzielę na trzy grupy: pierwsza z serii znalezienie lekarstwa na raka, druga to sprawdzanie wpływu ruchu riksz w północnej Mandżurii na populację surykatek w Afryce a trzecia to badania kończące się stwierdzeniem że picie alkoholu powoduje nietrzeźwość. Tym pierwszym kibicuję bezgranicznie, jeśli zakończą się sukcesem pobiją na głowę wynalezienie koła i viagry. Dumą napełnia mnie fakt, że rodzaj ludzki - mimo wszystko - dąży do poradzenia sobie z każdym problemem. Być może jest to bicie głową w mur, być może naukowcy poszukują rzeczy, która nie istnieje. Być może. Ale jest szansa, że coś takiego wynajdą, czego ja i cała ludzkość z całego serca życzy. I na takie badania nie szkoda ani eurocenta. Dwie kolejne grupy to już czyste żarty z nauki. Jak dla mnie to tylko chęć uczestniczenia w jakimkolwiek projekcie badawczym budującym ego niespełnionego wynalazcy, bez znaczenia jak durny i niedorzeczny jest dany projekt. Załóżmy, że riksze wpływają na surykatki. Wydano kwadryzyliard dolarów na wojaże między Azją a Afryką, pomiary średnicy rikszowatego koła i średnią prędkość Chińczyka, ciągnącego tę rikszę. Następnie zbadano jakość życia surykatek, ogólne samopoczucie i fakt czy często cierpią na niestrawność. Okazało się, że im szybciej Pan Zou Zeng biegnie z rikszą tym surykatki mają gorzej. I co? I nic. Powiedzcie Panu Zou Zengowi, żeby biegał wolniej bo jakieś myszy w Afryce boli głowa. Stawiam wszystkie moje długi na to, że gość nie ma zielonego pojęcia o tym, co to jest Afryka i serdecznie nie obchodzą go żadne myszy w momencie kiedy lokalny watażka pracuje nad poprawą wydolności jego pracy z bambusem w ręce. Badanie, na które wydano worek pieniędzy okazało się bezsensowne. Zresztą, gdyby ten projekt został poprzedzony chociażby kapuśniaczkiem (bo cała burza to za dużo) mózgów, to worek pieniędzy zamiast na zaglądanie surykatkom pod ogon przeznaczono by na elegancki raut i bez naukowych definicji można byłoby odkryć fakt, że alkohol powoduje nietrzeźwość. Dwa w jednym, wszyscy szczęśliwi.
Poczytałem ostatnio o projekcie Casper. W założeniu ekstra. Grupa badaczy, naukowców i producentów fotelików z całej Europy debatuje nad tym jak bezpiecznie przewozić dzieci. Budżet projektu to calutkie 6 milionów euro. Będą badać sto różnych rzeczy, od wielkości wątroby noworodka po możliwe obrażenia będące wynikiem upadku dziecka z roweru. Pojawiają się projekty nowych manekinów, rewolucyjnych czujników i cholera wie jeszcze czego. Będą badane różnice kulturowe między Atenami a Warszawą, niewątpliwie wpływające na przewożenie dzieci. Drodzy naukowcy! Badacie, rzeczy które już dawno zostały zbadane. Szukacie rozwiązania problemów, które są już rozwiązane. Alkohol powoduje nietrzeźwość, a wypadki powodują urazy. Dajcie mi te sześć milionów, a gwarantuję wam, że świat będzie lepszy. Pięć baniek z miejsca idzie na biedne dzieci. Następnie wykupuję wycieczkę na ryby pod Sztokholmem i pytam Pana Svenssona jak bezpiecznie przewozić dziecko. Po powrocie do kraju urządzam pikietę na Wiejskiej, która wymusi stworzenie komórki uczącej każdego sprzedawcę fotelików w tym kraju, fachu którym się zajmuje. To będzie gratis, myślę że skoro dostaliśmy od unii sto tryliardów euro, znajdą się fundusze na działalność takiej organizacji. Za resztę, która zostanie jestem w stanie zaprojektować fotel który dostanie pół gwiazdki w ADAC, do tego będzie brzydki jak noc listopadowa ale będzie kosztował dwieście złotych i pobije na głowę kolorowe bezpieczeństwo z ulotki reklamowej. Drodzy naukowcy, koło bardziej okrągłe już nie będzie, jest wzorzec skandynawski i z niego korzystajmy. Po co tworzycie nowe? Dawno temu w Ameryce powstał system latch, taki ich isofix. Europa oczywiście musiała po swojemu, dziesięć lat zajęło stworzenie swojej wersji, a następne dziesięć przekonanie się o tym, że wersja amerykańska jest lepsza. Ile kasy wydaliście na to, żeby to odkryć? Bo mi wystarczyło osiem minut z wujkiem googlem, żeby mieć czarno na białym. Mówi się o rewolucji w postaci I-size. Jaka to rewolucja? Obowiązek przewożenia dziecka do 15. miesiąca w foteliku tyłem do kierunku jazdy to żadna rewolucja. Macie tu wiadomość gratis ode mnie: minimum do 2,5 roku TRZEBA wozić dziecko tyłem do kierunku jazdy. Ile jeszcze milionów pieniążków i lat świetlnych potrzeba żebyście otworzyli oczy? Mówicie, że różnice kulturowe wpływają na przewożenie dzieci. Różnice kulturowe co najwyżej wpływają na ilość stosunków habibi na wczasach w Hurgadzie i sytuację na Bliskim Wschodzie. Skoro są one tak ważne, to dlaczego przepisy dotyczące oddychania są jednakowe niezależnie szerokości geograficznej? Czemu leniwy Grek i pracowity Niemiec - pomimo różnic kulturowych - rozumieją, że nie wypada jeździć 200km/h po terenie zabudowanym? Dlaczego, skoro różne nacje pojmują podstawowe rzeczy na w ten sam sposób, inaczej miałyby widzieć foteliki? Zostawcie te historie antropologom a zajmijcie się poważną robotą. Synonimem słowa unia jest słowo jedność. Skopiujcie szwedzkie rozporządzenia, przetłumaczcie je na języki od portugalskiego po estoński i najzwyklej w świecie wprowadźcie je w życie. Proste, oszczędzicie i czas, i pieniądze. No chyba, że akurat na tym wam nie zależy.
poniedziałek, 11 lutego 2013
Wiedza tajemna o fotelikach
Ciekawe czasy mamy. Natłok informacji, który do nas dociera robi niektórym takie kiełbie we łbie że mózg zaczyna przypominać kaszankę. Kaszanką nie da się myśleć. Jeśli kaszanka przejmie kontrolę nad twoim umysłem staniesz się bezmyślną i bezwolną istotą, karmioną kaszankowatymi informacjami, które jeszcze bardziej zatrują twoje ciało i które z każdym dniem będą zmniejszać szanse, że mózg odzyska swoją pierwotną funkcję jaką jest tworzenie pięknej rzeczy, powszechnie zwanej myślą. Informacje bombardują nas z każdej strony, poruszając tematy - nie przymierzając - dotyczące każdej sfery naszego życia. Siedząc przed komputerem możemy dowiedzieć się jak i w którym miejscu należy pocałować kobietę żeby było w sam raz, jednocześnie instruując się która odmiana czosnku jest najlepsza przeciw wampirom. Dysponując kaszankowatym umysłem lecimy do tesco po cały sznurek hiszpańskiego czosnku morado, po czym aplikujemy tej jedynej siarczystego cmoka tu i tam, zapominając że mówiła sto razy, że tam akurat to ona nie lubi. A przecież w internecie pisali, że lubi! I na cholerę nam ten czosnek, skoro ostatniego groźnego wampira zabito gdzieś na początku XIX wieku, a te żyjące obecnie są tak zasymilowane ze społeczeństwem, że do powstrzymania apetytu wystarczają im codziennie serwowane ustawki z grycankami w roli głównej robiącymi zakupy w żabce. Gdyby nie kaszanka, życie seksualne niejednego z nas mogłoby wyglądać zdecydowanie lepiej, a i budżet domowy prezentowałby się nieco okazalej. Gdybyśmy tylko czasem użyli cudownego wynalazku ewolucji jakim jest rozum.
Wychodzę z założenia, że jeśli stopień skomplikowania danego problemu wymaga użycia tzw. fachowych narzędzi i posiadania fachowej wiedzy, to taki problem należy zostawić fachowcom i mieć nadzieję że oprócz posiadania specjalnego młotka majster będzie wiedział do czego on służy i jak się go używa. Z tej przyczyny wymianę rozrządu w aucie zostawiam tym co to robią zawodowo, natomiast do wymiany żarówek w światłach mijania wołam szwagra i przy kracie browarów łącząc przyjemne z pożytecznym żarówki wymieniam. A jak jest z fotelikami? Oczywiście, zawierają one również i wiedzę tajemną niedostępną dla szarych zjadaczy chleba. Jednak każdy jeden fotelik jest zaopatrzony w podstawowy zasób wiadomości, który znacznie może ułatwić wam życie. Dzięki niemu nie będziecie musieli szukać informacji typu: jak przełożyć pasy bezpieczeństwa, do kiedy używać wkładki dla najmniejszych i po co są te czerwone plastiki. Dzięki niemu nie będziecie zmuszeni pytać koleżanek, czytać horoskopów, oglądać telewizji śniadaniowej czy słuchać Pani Gadżet, która myli fotelik ze snopowiązałką. Panie i Panowie! Przedstawiam instrukcję. Tak, to ta fajna książeczka, którą otrzymaliście wraz z gwarancją i paragonem. I - wierzcie, bądź nie - ona jest dla was. Ale nie po to żeby była, nie po to żeby mieć fajną podkładkę pod kubek i nie po to żeby ją schować i wyciągnąć w momencie dalszej sprzedaży fotelika. Jest po to żebyście ją przeczytali i stosowali się do informacji w niej zawartych. Szczerze, kto będzie wiedział lepiej jak używać fotelika, niż producent który go zaprojektował? I producent dzieli się z wami tą wiedzą, ona jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy tylko to zrobić. Proste.
piątek, 8 lutego 2013
Dlaczego nie warto inwestować w fotelik.
Szkoda kasy. Mamy piękną sieć autostrad, od Rzeszowa po Świnoujście z odbiciem na Suwałki. Gdzie nie spojrzeć nasz piękny kraj poprzecinany jest wstęgami asfaltu, płaskimi jak stół i prostymi jak drut pędzącymi beztrosko po horyzont. Każdą większą wioseczkę oplata bezpieczna obwodnica, fantastycznie oznakowana z królującymi bezkolizyjnymi skrzyżowaniami. Po tych cudownych, superbezpiecznych drogach pomykają superbezpieczne samochody. Każdy jeden kupiony w salonie i serwisowany w ASO. Jeśli wymiana części to tylko na oryginalne, zamienniki się nie przyjęły, a szroty robią bokami. Zdarzają się również dyliżanse importowane od naszych sąsiadów, na szczęście wszystkie w 100% sprawne i bezwypadkowe. Poprawki blacharsko - lakiernicze dotyczą jedynie lekkiej ryski na błotniku, powstałej przy nieuważnym parkowaniu. Gdyby nie daj Boże auto miało jakąś poważniejszą wadę, od razu została by ona wychwycona w czasie obowiązkowego i bardzo dokładnego przeglądu technicznego. Nie ma wszak możliwości, żeby przegląd taki przeprowadził szwagier w klapkach i stosowną pieczątkę przybił. Ciesząca się dużym powodzeniem akcja o szumnej nazwie "Tiry na tory" odniosła niewątpliwy sukces. W jej wyniku jedyne auta przekraczające wagę 3,5 tony na naszych drogach będących obiektem westchnień całej Europy, to wyjeżdżające stadami pługosolarki przy pierwszym lepszym przymrozku. Od wielkiego dzwonu można spotkać uśmiechniętego Romana z wąsem, przewożącego towary pierwszej potrzeby w ślicznej scanii, której stan techniczny i świeżość ogumienia wprowadzi w zachwyt niejednego perfekcjonistę. Jeździmy tak sobie z punktu A do punktu B, wolno i spokojnie, tak jak wolno płynie czas, nikomu nigdzie się nie śpieszy a furia drogowa to niepoważny wymysł zgniłego zachodu. Wszelakie ograniczenia prędkości bezwzględnie są respektowane, a cb radia służą jedynie do pożyczenia szerokości innym użytkownikom dróg. Jeździmy wszyscy i zawsze bez stresu, wypoczęci i wyspani, kraj nasz znany jest z powszechnej abstynencji więc pijanych kierowców u nas nie uświadczysz. Jeśli dwóch kolegów z wojska zasiedzi się dłużej przy szklance szlachetnego trunku, to do złapania za kółko obowiązkowo odczekuje 24 godziny co by na kacu nie jechać, umysł mieć świeży a ciało w pełni sprawne. Gdy już trafi się czarna owca, co po kielichu mechaniczne konie ujeżdża natychmiast jest wychwytywana przez sprawną policję a dzięki pewnie działającemu sądownictwu i egzekwowaniu prawa pewność mamy, że drugi raz błędu tego nie popełni. Z resztą, społeczny ostracyzm i wytykanie palcami spowoduje ogromne poczucie winy połączone z towarzyskim wykluczeniem takiego delikwenta. Problem narkotyków - ten nie istnieje. Narkotyki są nielegalne i nie ma możliwości, żeby manago z korpo po kresce białego proszku wskoczył w służbową skodę i popędził na spotkanie. Młodzież po trawce? Ależ skąd! Jak pokazują policyjne statystki w zeszłym roku złapano dwóch takich kierowców, z czego 50% z nich było psem znanej artystki. Nasza policja jest tak pewna abstynencji w tym temacie, że 10 narkotestów, które zakupiono po wejściu do unii w dalszym ciągu zalega w magazynie komendy stołecznej. Po co więc foteliki, po co crash testy? Przecież mamy bezpieczne drogi, świetne auta i wspaniałych kierowców.
Tylko czemu już nas nie ruszają czarne weekendy, w czasie których na drodze ginie 50 osób?
Zostałem zdemaskowany
Anonimowy7 lutego 2013 13:35
witam,z tego co sie orietuje to izi sleep to nie da sie rozlozyc w aucie podruzujac i rozumiem ze to ma byc za atut pana foelika?no i co pan tak do tej firmy be safe przyywiazany ?hmm.jakies ukladziki?
Stało się. Moja praca pod przykrywką nie pozostała niezauważona. Czytając powyższy komentarz, widząc liczbę błędów od których bolą zęby i trudności jakie sprawia polska gramatyka, zakładam działanie obcego wywiadu. Berlin? Wiedeń? Moskwa? Tego nie wiem, jednak nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wyłożyć karty na stół i kawę na ławę bo w Paryżu najlepsze kasztany są na Placu Pigalle.
Tak, jestem przywiązany do firmy besafe. Zostałem zwerbowany podczas pracy na platformie na Morzu Norweskim. Po transferze łodzią podwodną zostałem wyrzucony na brzeg w pobliżu Dziwnówka, gdzie czekał na mnie polonez caro i wywiózł na miejsce kontaktu (niestety: tajne). Zaproponowany układ jest całkiem prosty: ja przywiązuję się do firmy besafe a oni co miesiąc wysyłają mi butelkę tranu i koszyk muszelek. Istne szaleństwo, dzięki temu pławię się w luksusie o jakim wam się nie śniło. Oczywiście mieszkam w Polsce i uwielbiam układziki, przecież to nasza duma i tradycja, jakże mógłbym coś robić bez układu? Kolejny układ o mały włos nie zdemaskował mnie wcześniej. Negocjowałem z firmą od poduszkowców zmianę mojego postrzegania tej materii i nieopatrznie do prasy wyciekły zdjęcia z przekazania pierwszej części honorarium:
Dzięki moim koneksjom sprawę udało zamieść się pod dywan, rykoszetem oberwało się jedynie jakiemuś posłowi, który ze sprawą nie miał nic wspólnego, ale - bądźmy szczerzy - co mnie to obchodzi? Jestem tak ułożony w tym kraju, że głowa mała, ta akcja to jedynie wierzchołek góry lodowej. Realizacja tego układu jest w toku, podobno przelew już do mnie idzie:
Jest jeszcze tajny układ z maxi cosi i na jego mocy prezentuję kompletnie nieznany fotelik o roboczej nazwie cabrio fix, zdjęcie przedstawia prototyp, o samym fotelu na razie wiadomo niewiele:
Z racji tego, że o tym cudzie nie mówi się za dużo, a większość informacji to tylko dawkowane przez producenta kontrolowane przecieki, nie odważę się napisać nic więcej. Gdy tylko pojawią się jakiekolwiek potwierdzone wiadomości nie omieszkam opisać również i tego modelu. Wierzę, że ze względu na niespotykaną innowacyjność i zaskakujące rozwiązania praktyczno - technicze, niedostępne w innych fotelach z pewnością zatrzęsie rynkiem i okaże się dziełem totalnie wyjątkowym i niepowtarzalnym.
Stay tuned, kochani agenci!
czwartek, 7 lutego 2013
Dziwne wyniki ADAC raz jeszcze.
Skoro jesteśmy w norweskim klimacie BeSafe, to na szybko odpowiedź na częste pytanie, które zadają mi klienci: czemu fotelik izi go z bazą isofix dostał tylko 3*? Odpowiedź: Pan Helmut nie przeczytał instrukcji fotelika i chyba zapomniał wyjąć wkładkę dla mniejszych dzieci. Jak wyglądał test? O tak:
Bidulka zapomniał, że głowa dziecka w foteliku 0-13 nie może wystawać ponad jego obrys. Swoją drogą ocena 3* przy popełnieniu podstawowego błędu to i tak dobra ocena. Barwo ADAC!
BeSafe iZi Sleep - nieznany i najciekawszy 0-13
Bardzo przyjemny fotelik, mało popularny na naszym rynku. A szkoda, bo oprócz casuala travellera, którego bezpieczeństwo jest mniej niż na średnim poziomie, to jedyny fotel który daje możliwość rozłożenia do pozycji leżącej poza autem. Dlaczego jest to ważne? Ano dlatego, że w dobie dużej aktywności motoryzacyjnej młodych mam fotelik często zastępuje gondolę. Jeżeli zakup wózka, to koniecznie 3w1, żeby tylko dało się zamontować fotelik na ramie. Rozumiem, że jest to wygodne dla mamy. Ale już niekoniecznie dla dziecka. Mamy często zapominają, lub wręcz nie wiedzą, że pozycja dziecka w foteliku jest pozycją wymuszoną dla jego bezpieczeństwa. O ile w aucie pozycja półsiedząca jest konieczna, o tyle poza autem dla dziecka, które nie trzyma jeszcze samo główki jest po prostu niezdrowa. Najmniej groźnym ale uciążliwym efektem nadużywania fotelika zamiast gondoli jest nacisk przepony na żołądek dziecka skutkujący częstym ulewaniem. Z rzeczy poważniejszych: ryzyko wad postawy u starszego dziecka, w skrajnych przypadkach problemy z oddychaniem. Oprzyjcie sobie brodę o klatkę piersiową i posiedźcie tak pięć minut. Nieprzyjemnie, prawda? Właśnie tak siedzi dziecko w foteliku. Jeśli zależy wam, używaniu fotelika zamiennie z gondolą, warto rozpatrzeć taką opcję:
Inne ciekawe rozwiązanie, to sposób montażu fotelika. Pas biodrowy nie przechodzi nad fotelem jak w większości typowych 0-13 tylko pod nim, prowadnice pozwalają na dodatkowe naciągniecie pasa, a konieczność oparcia rączki stabilizuje fotel i pomaga uzyskać optymalny kąt ustawienia fotelika. Tak wygląda montaż izi sleep:
A tak klasycznego 0-13:
poniedziałek, 4 lutego 2013
Poduszkowce ciąg dalszy.
Poszukałem, popytałem, poczytałem. Przykrych wiadomości pojawiło się jeszcze więcej. Znowu testy ADAC okazały się przykrą teorią nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością. Tytułem wstępu: test zderzenia czołowego polega na idealnie prostym uderzeniu w nieruchomą barierę. W warunkach rzeczywistych takie zdarzenie możemy osiągnąć gdy kierowca zaśnie i wjedzie w ścianę murowanej stodoły stojącej tuż za zakrętem. A co jeśli kierowca nie śpi a na drodze pojawi się ruchoma przeszkoda (czytaj: inne auto)? Po pierwsze: gwałtownie hamuje. Dziecko siedzące w foteliku z poduszką pod wpływem siły hamowania opiera się na niej tułowiem, natomiast głowa wychodzi poza obrys fotelika. Mamy klasyczne "out of position". W tej sytuacji, w momencie zderzenia cudowny patent z obniżeniem nacisku na szyję dziecka pozostaje na papierze. W rzeczywistości kręgosłup jest rozciągany, z czym raczej sobie nie poradzi. I dalej, podczas czołowego zderzenia poprzedzonego hamowaniem każda zmiana toru jazdy, każde obrócenie się auta wokół własnej osi naraża szyję i głowę dziecka na duże przeciążenia, podobne do tych które działają podczas zderzenia bocznego. Obrócenie auta jest rzeczą powszechną podczas wypadku, natomiast kompletnie nie braną pod uwagę przy testach. Jak wygląda w takim przypadku dziecko? Na pewno nie tak jak, na filmie ponieważ głowa dziecka jest poza zagłówkiem. Trochę wyobraźni i zrozumiecie o co mi chodzi:
W porównaniu do foteli RWF gwałtowne naciśnięcie hamulca powoduje wciśnięcie dziecka w fotel, a nie poza niego. Pisałem wcześniej, że zaśnięcie dziecka na poduszce może mieć przykre skutki przy zderzeniu bocznym. A co przy uderzeniu w tył auta w takiej sytuacji? Normalnie dziecko powinno uderzyć tyłem głowy w zagłówek. Brak zagłówka, ani czegokolwiek na czym głowa mogła by się oprzeć znowu naraża na nienaturalny ruch głowy, różny w zależności od jej ułożenia. Każdy nieprzyjemny.
Żeby nie było: nie neguję testów ADAC. Dobrze, że one są. Ale wyniki są obiektywne tylko w przypadku foteli 0-13 i 15-36. Jeśli dotyczą kategorii 9-18 to mają sens przy rozpatrywaniu TYLKO typowych fotelików montowanych przodem do kierunku jazdy z uprzężą (pięciopunkowe pasy). Poduszkowce i RWF to inna bajka.
W porównaniu do foteli RWF gwałtowne naciśnięcie hamulca powoduje wciśnięcie dziecka w fotel, a nie poza niego. Pisałem wcześniej, że zaśnięcie dziecka na poduszce może mieć przykre skutki przy zderzeniu bocznym. A co przy uderzeniu w tył auta w takiej sytuacji? Normalnie dziecko powinno uderzyć tyłem głowy w zagłówek. Brak zagłówka, ani czegokolwiek na czym głowa mogła by się oprzeć znowu naraża na nienaturalny ruch głowy, różny w zależności od jej ułożenia. Każdy nieprzyjemny.
Żeby nie było: nie neguję testów ADAC. Dobrze, że one są. Ale wyniki są obiektywne tylko w przypadku foteli 0-13 i 15-36. Jeśli dotyczą kategorii 9-18 to mają sens przy rozpatrywaniu TYLKO typowych fotelików montowanych przodem do kierunku jazdy z uprzężą (pięciopunkowe pasy). Poduszkowce i RWF to inna bajka.
niedziela, 3 lutego 2013
Dziennik pokładowy kapitana Proste.
Dzień 78.
Powiało lekko w żagle. Gdzieś na horyzoncie widać przebłyski sugerujące ominięcie mielizny. Co prawda widmo Czarnej Dupy cały czas wisi nad łajbą, ale pewne znaki na niebie i ziemi wskazują, że przy odpowiednim trzymaniu sterów jest szansa wypłynąć na szerokie wody. Razem z Pierwszym Oficerem zdecydowaliśmy się na bezpardonowe zaostrzenie kursu, co zapewne nie będzie na rękę obcym banderom i może doprowadzić do starcia bezpośredniego, ale raczej nie mamy nic do stracenia. Zresztą, obce bandery co raz przeprowadzają kontrolowany abordaż, póki co wywołując jedynie salwy śmiechu z naszej strony. Żeby nie było za prosto to wojujemy na wszelkich możliwych frontach. Również - a raczej przede wszystkim - z tymi co zaopatrują (bądź nie chcą tego robić) naszą krypę. Jak na razie jedna bitwa została wygrana (a jak!) za pomocą eleganckiego blitzkriegu wspieranego metodami wybitnie pirackimi, wynik drugiej i trzeciej (niestety, obie bardziej pozycyjne) sprawdzimy w poniedziałek, ale jeśli nie wygramy to innych zwycięzców nie będzie. Raczej mała apokalipsa i delikatny bałagan spowodowane wystrzałem armat większego kalibru. I tyle o sytuacji froncie.
Z rzeczy bardziej bliskich marynarzom. No tutaj to muszę posiłkować się rumem bo na trzeźwo nie przejdzie.. Więcej rumu.. Honor Pierwszego Oficera został dzisiaj zhańbiony przez pewnego szczura lądowego. Sytuacja zapewne znana innym kapitanom, oficerom czy nawet majtkom pokładowym. Boli tak samo każdego. Klasyczna wizytacja na łajbie, wgląd w towary znajdujące się pod pokładem, gadka szmatka że transakcji by dobił, tylko pokaż pan jak ten tron w moim kajaku prezentować się będzie. Pierwszy bez oporu łapie tron pod pachę, statek opuszcza i idzie w kajaku montować. Zamontował, pokazał, wytłumaczył jak zrobić klar pełen, pół godziny w niesprzyjającej aurze przy tym stracił. Wszystko pięknie dopóki szczur lądowy z tabletem nie wyjechał, że transakcja owszem ale w cenie, w której po odjęciu kosztów w sakwie Kapitana na dwa piwa zostaje, bo taką cenę to on akurat na ceneo trafił, a jak nie to on serdecznie dziękuje za obsługę i do widzenia. Pierwszy kulturalnie kazał się dupkowi wypchać, wrócił wkurwiony jak sto pięćdziesiąt z tronem w ręku i stwierdzeniem, że ludzie to jednak świnie są. Nie pozostało mi nic innego jak tylko się z nim zgodzić i zaproponować dobre cygaro w postaci białego marlboro w miękkim pudełku. Co następuje? Układ niestety żenujący i poniżający obie strony ale konieczny w obliczu braku szacunku dla pracy drugiej osoby. Na dniach na mojej łajbie wprowadzona zostanie zasada, że każda chęć wyniesienia czegokolwiek poza jej obszar i skorzystania z pełnej wiedzy Pierwszego bądź mojej (czyli Kapitana) będzie wiązać się z wkładem wysokości pięćdziesięciu złotych dukatów, zwracanym przy dobiciu transakcji. Amen, rum się skończył a tłumaczyć dalej mi się nie chce. Ahoj z tym szczurem.
piątek, 1 lutego 2013
Testy foteli RWF
Pisałem już wcześniej, że najpopularniejszy w naszym pięknym kraju ADAC kompletnie nie radzi sobie z tą materią. Oceny przekłamane, wyniki z Księżyca a informacje dla konsumenta na zasadzie, że gorzej jest lepiej. Skąd się biorą takie wyniki? Na przykład stąd:
Po jaką cholerę testują fotel, który wymaga obecności przedniego siedzenia w aucie lub oparcia go o deskę rozdzielczą nie robiąc tego? Jaki jest sens przeprowadzania testu w warunkach niemożliwych do uzyskania w życiu codziennym? Brawo Herr Helmut. Nie wiem czym Pan jeździ na co dzień, ale w Polsce auta, które Wam ukradliśmy na ogół mają fotel pasażera. A Pan daje mu multitechowi dwie gwiazdki, informując jednocześnie że maxi cosi priori jest fotelem bezpieczniejszym. Gdzie więc szukać obiektywnych informacji o fotelach RWF? Najlepiej u źródła, w kraju w którym po ulicy biega łoś a takie fotele to norma i obowiązek.
Zielone znaczy dobrze, Test Plus znaczy osiem gwiazdek dla danego fotelika. Bezpieczniej nie będzie. Przy okazji, zobaczcie kto zdobył czerwone wyróżnienie pod tytułem "omijać szerokim łukiem".