osiemgwiazdek.pl

wtorek, 18 czerwca 2013

Maxi Cosi Priori XP - wiekowa konstrukcja do wiekowych aut

O priorim miało być dawno temu, ale trochę się ostatnio dzieje w moim życiu i nie do końca jest czas. A jak już czas się znalazł to Dorel po raz kolejny radośnie ogłosił, że najlepsze foteliki foteliki świata lubią się popsuć z powodu niczego, o czym oczywiście musiałem napomknąć. Mam nadzieję, że tym razem żadne tsunami  czy inna teściowa nie wpadnie przez okno i post uda mi się skończyć.



Priori to fotelik będący na naszym rynku od zawsze. Często czytam, że jest cudowny, boski, zajebisty i ogólnie dziw bierze, że jeszcze nie był u Wojewódzkiego. A co on miałby robić u Kuby? Z racji swojego wieku mógłby powspominać hymn Górniakowej, porównać Polskę rządzoną przez lewicę, prawicę i liberałów, czy wskazać istotne różnice między taktyką kadry Beenhakkera a Smudy. Mógłby, gdyby nie był fotelikiem. Ale jest i jedyne co nieźle potrafi to stać na półce, więc kariery medialnej mu nie wróżę.

Jest jednak wychwalany pod niebiosa na równi z Natalią Siwiec, nie zastanawiając co rzeczywiście ma do zaoferowania. I tu jest błąd. Bo temu fotelikowi winniśmy szacunek, ale taki jaki należy się leciwym osobom, jednak nie powinniśmy go darzyć zachwytem zarezerwowanym dla superbohaterów ratujących wszystko i wszystkich przed wszystkim. Pomijając szeroko pojętą dobroć płynącą od dziadków i babć to nikt z was przy zdrowych zmysłach nie zostawiłby swojej pociechy pod opiekę sympatycznego starszego pana bez zębów, rozpoznającego twarze za pomocą dłoni, w aucie pędzącym 150 na godzinę krajową ósemką. Byłoby to najzwyklej w świecie dość ryzykowne.

ADAC wziął ten fotelik po raz drugi na testy w zeszłym roku, wyniki nie zmieniły się w porównaniu z poprzednimi. Jak wypadł? Proszę bardzo:


Niespodzianka (dla mnie żadna, ale dla wyznawców Ruchu Maxi Cosi na pewno). Zderzenie czołowe to dwie gwiazdki, a boczne trzy. W odniesieniu do innych "znanych i kochanych" fotelików są to wyniki o cały stopień niższe i wniosek, że wcale nie jest tak kolorowo jakby to wyglądało, a nawet jest "poniżej normy".



Ogólną ocenę za bezpieczeństwo mocno podnosi montaż fotelika. I to jest rzecz, na którą zdecydowanie należy zwrócić uwagę. Maxi Cosi Priori XP był projektowany w czasach, kiedy golf III w wersji bon jovi i naklejką pioneer był jeszcze fajnym samochodem nawet w miejscowościach zaopatrzonych w światła przed przejściami dla pieszych, a isofix pełnił funkcję nowinki technicznej dopiero co wprowadzanej w jego młodszym bracie ze znaczkiem IV. Były to jeszcze czasy, w których nad fotelami Maxi Cosi pracowali goście z jako takim zapałem i chęciami. Panowie wzięli pod uwagę standardowe warunki panujące w ówczesnych autach i stworzyli sposób mocowania fotelika, który powoduje, że fotel jest prawidłowo, bezpiecznie i stabilnie zamontowany w praktycznie każdym aucie, bez względu na kanapę i rodzaj mocowania zamków pasa bezpieczeństwa.

Tu jest właśnie sens istnienia Maxi Cosi Priori XP. Jeżeli jeździcie autami z zeszłej epoki, których nadkola przybierają rdzawy kolor a paski trzymające zamki pasów bezpieczeństwa są długie jak historia Ziemi to jest duże ryzyko, że do takiego auta nie zamontujecie bezpiecznie żadnego fotelika montowanego przodem. Albo  zdecydujecie się na fotel montowany tyłem, albo pozostaje wam konstrukcja pamiętająca bitwę pod Grunwaldem i pod względem samego bezpieczeństwa nie robiąca absolutnie żadnego szału ale dająca się zamontować w waszych dyliżansach. Ewentualnie, jeśli ochronę waszych dzieci chcecie powierzyć fotelikom oferującym kredki gratis i nic poza tym, również wybierzcie priorego. 

Jeżeli natomiast wasze pojazdy są z serii tych, za którymi "Niemiec płakał jak sprzedawał" a ich wnętrze jest bardziej przyjemne do montażu lepszych fotelików to jednak warto dołożyć parę stówek, a prioremu podać kaczkę, tubkę kleju do protez i pomachać na do widzenia. 

piątek, 14 czerwca 2013

Kolejny recall maxi cosi. Brawo, brawo, brawo!


Pewnie wielu użytkowników foteli maxi cosi już słyszało, a tych którzy jeszcze nie słyszeli z przykrością informuję, że część fotelików będących na rynku i w użyciu może być najzwyklej w świecie i delikatnie rzecz biorąc nie do końca sprawna. Na szczęście nie ma się czego obawiać, bo jak pisze maxi cosi na swojej stronie sprawa dotyczy tylko fotelików City SPS produkowanych zaledwie od 1 czerwca 2012 czyli tylko w ciągu ostatniego roku i ma dotyczyć jedynie 0,03 % fotelików. Usterka też nie jest poważna. Istnieje ryzyko, że klamra trzymająca pasy bezpieczeństwa się odepnie. Taki tam feler. Sposób w jaki napisano to ogłoszenie powinien powodować w rodzicach spokój osiągany przez tybetańskich mnichów w niedzielny poranek. Czyżby? Oczywiście, że nie.

Słabe to jak polska kadra. Napisane językiem sugerującym, że rozpinające się pasy bezpieczeństwa w jednym z najbardziej popularnych foteli w grupie 0-13 to w zasadzie żaden problem a jedynie pewne "niedogodności", dmuchanie na zimne i jeszcze większa troska o to byście mogli cieszyć się i jak najlepiej wykorzystywać wspólnie spędzany czas. (Nie wiem kto wymyślił to zdanie, ale pełen szacun. Mam kilka waszych foteli na stanie i jakoś nie wprawiają mnie w dobry nastrój, a tym bardziej nie mają wpływu na organizację mojego czasu. Szczerze, albo macie ludzi za idiotów albo zmieńcie gościa od PR bo pieprzy jakby przemówienia dla Millera pisał). Pomijam język, normalny marketingowy bełkot. Bardziej zaciekawiło mnie stwierdzenie, że potencjalna usterka dotyczy 0,03% fotelików. Nie wiem ile Dorel (producent fotelików maxi cosi) rocznie produkuje fotelików City SPS. Strzelam, że 100.000. Trzy setne procenta z tej puli daje nam 30 fotelików. Przy fatalnym zbiegu okoliczności ta "niedogodność" mogłaby kosztować życie trzydziestu dzieciaków. Dalej uważacie, że nic się nie stało? Swoją drogą czy jakakolwiek korporacja zawracałaby sobie głowę 30 fotelikami? Nie wydaje mi się. Z resztą, przeczytajcie sami.

Prawdziwe hity w wykonaniu Dorela działy się za wielką wodą. W roku 2001 w fotelikach Costco i Eddie Bauer robionych przez Dorela stwierdzono, że pasy bezpieczeństwa nie są wystarczająco odporne na ścieranie oraz ulegają zniszczeniu pod wpływem promieni słonecznych. Co zrobił Dorel? Przez dziesięć lat prowadził prawniczą batalię z NHTSA (czyli Narodową Administracją Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego) zasłaniając się różnego rodzaju przepisami, orzeczeniami i kruczkami. W końcu ustąpił i... ogłosił recall wcześniej wspomnianych fotelików w - uwaga, uwaga! - 2010 roku, czyli w 4 lata po tym jak foteliki straciły swoją ważność i dawno powinny wylądować w koszu na śmieci a 10 lat po tym jak wykryto wadę. Parę dni później Dorel ogłasza kolejny recall, tym razem dotyczący ponad 600.000 wadliwych łóżeczek. Jedno dziecko zginęło, kilka innych doznało obrażeń. W łóżeczku i z winy łóżeczka! Mało? Miesiąc wcześniej 447.000 fotelików zostało wycofanych z powodu wadliwie działającej rączki, a chwilę później stwierdzono, że w 30.000 fotelach maxi cosi istniało ryzyko wyłamania części fotelika zamontowanego na bazie i podczas wypadku wprawienie go w latający ruch sugerujący wybicie przedniej szyby. Czy to wszystko? Zdecydowanie nie.

W 2001 roku Cosco oraz Safety 1st (czyli marki Dorela) zapłaciły 1.750.000 dolarów za celowe zatajanie informacji o wadach produktów, które spowodowały śmierć dziecka i kilkaset urazów innych dzieci. I nie był to pierwszy raz. W 1996 roku Cosco za podobne praktyki zapłaciło 750.000 dolarów

Dodajmy do tego, że trzy lata temu w Europie Maxi Cosi ogłosiło recall baz familyfix i mamy komplet recall w wykonaniu ukochanych fotelików maxi cosi. Znowu słodkie pierdy o potencjalnie delikatnym obniżeniu poziomu bezpieczeństwa, znowu ktoś czegoś nie dopilnował, znowu towar do serwisu, znowu kochani rodzice nic się nie martwcie i liczcie na to, że nie będzie dzwona. Dorel tłumaczy się, że przy tak ogromnej ilości wprowadzanego przez nich na rynek towaru tego rodzaju wpadki są nieuniknione. Może więc warto byłoby wprowadzać tego towaru troszkę mniej, ale niech on będzie w 100% pewny?

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Bezpieczny czerwiec

Dzisiaj  niespodzianka. Robimy powtórkę z marca i zapraszamy wszystkich, którzy nie są pewni montażu swojego fotelika w aucie.

Przez cały miesiąc jestem do waszej dyspozycji, w kwestii sprawdzenia poprawności montażu waszego fotelika w aucie. Usługa jest darmowa, jedyne co musicie zrobić to umówić się na termin pasujący obu stronom i odwiedzić mnie. Nie ma dla mnie znaczenia gdzie kupiliście fotelik, jakiej on jest firmy, w jakiej grupie wagowej ani w jaki sposób się go montuje. Dołożę wszelkich starań abyście zobaczyli jak wygląda prawidłowo zamontowany fotelik i jak należy bezpiecznie przewozić w nim wasze dziecko.

Kontakt:
tel. 606316769, 713549723 lub mail: sklep@juniornet.pl

Adres:
54-130 Wrocław
ul. Horbaczewskiego 4-6
Sklep Junior


Zamontowanie combiego w focusie mk 1 na środkowym siedzeniu  w ten sposób, żeby nie zabrać całego miejsca z przodu a dziecko miało wygodnie też nie stanowi problemu ;)

sobota, 1 czerwca 2013

Co producent fotelików Maxi Cosi mówi o fotelach tyłem do kierunku jazdy?

Jakiś czas temu pisałem o tym, że fotele RWF są kompletnie niepopularne i nikt z tym nic nie robi. Skupiłem się na naszym podwórku, ale przykład idzie z góry. Znalazłem ciekawą opinię firmy Dorel, będącej producentem foteli pod markami Maxi Cosi, Safety 1st i kilku innych niedostępnych na naszym rynku, na temat fotelików montowanych tyłem do kierunku jazdy. W 2009 roku (swoją drogą rychło w czas...) Amerykańska Akademia Pediatryczna wydała oświadczenie, że wedle najnowszych odkryć amerykańskich naukowców dzieci powinny jeździć w fotelikach montowanych tyłem do kierunku jazdy najdłużej jak się da. Mniej więcej w tym samym czasie British Medicine Journal, opublikował artykuł, w którym jasno stwierdza, że trzeba do 4. roku życia przewozić dziecko w fotelach RWF.

Oto co odpowiedział Dorel w Anglii (tłumaczenie własne):

"Pewnym jest, że dziecko jest bezpieczniejsze w foteliku przewożonym tyłem do kierunku jazdy. Tyczy się to również dorosłych podróżujących koleją.

Zalecamy rodzicom, aby nie zmieniali zbyt wcześnie pierwszego fotelika i nie przesadzali do bardziej wygodnego fotelika montowanego przodem do kierunku jazdy. Jakkolwiek większość rodziców na całym świecie zmuszona jest do odwrócenia fotelika przodem do kierunku jazdy, ponieważ te montowane tyłem są po prostu niepraktyczne. Zajmują ogromną ilość miejsca, wymagają przesunięcia fotela pasażera do przodu, a w niektórych autach najzwyklej się nie mieszczą. Nie zostawiają miejsca na nogi dziecka, czyniąc, że będzie mu niewygodnie. Wydaje się być niemożliwym, aby zmieścić w takim foteliku większe dziecko, do tego dopasowanie jest ogromnie skomplikowane co powoduje dużą możliwość popełnienia błędów.

(tutaj trochę autoreklamy i lizania się po jajkach, że jedyne słuszne foteliki są nasze, bo fajnie wypadają w testach i dostały dwie nagrody czytelników Tele Tygodnia)

W dodatku, pomimo że jazda tyłem do kierunku jazdy jest bezpieczniejsza, to nikt z nas nie lubi tak jeździć. Ograniczone są możliwości kontaktu dziecka i rodziców siedzących na przednim siedzeniu. Dziecko nie ma możliwości rozglądania się ani nie widzi gdzie jedzie."

Ja się pytam: co to k*** ma być? Odpowiedź największego na świecie producenta fotelików czy cytat z forum dla gospodyń wiejskich? Niestety, to pierwsze. Oto, co o tym myślę:

1. Przewożenie dziecka w foteliku tyłem do kierunku jazdy nie jest niepraktyczne. Niepraktyczne może być straszenie kasjerek za pomocą konewki podczas napadu na bank.
2. Tak, fotelik samochodowy zabiera miejsce w samochodzie. Dziwnym byłoby, gdyby zabierał miejsce w waszej sypialni. Jeżeli fotel jest montowany przodem do kierunku jazdy również zabiera miejsce, czasami nawet więcej niż fotel montowany tyłem.
3. Jeżeli młodzi rodzice nie zdecydują się na rodzinne auto typu smart for two lub ferrari f40, fotelik się zmieści.
4. Zostawiają miejsce na nogi. Odkąd w Szwecji wprowadzono obowiązek przewożenia dzieci w fotelach tyłem do kierunku jazdy nie odnotowano zwiększonej liczby amputacji nóg u najmłodszego pokolenia, do tego wzrost statystycznego Szweda przekracza średnią europejską.
5. Jeżeli jest się idiotą, to nawet zjedzenie lizaka może okazać się skomplikowane. W przeciwnym wypadku,  osoba która nauczyła się zrobić dziecko nauczy się również montować fotelik.
6. Z moich prywatnych obserwacji wynika, że w przedziale w pociągu najpierw zajmowane są miejsca "pod oknem", a nie te, które jadą "przodem". Nie wiem więc skąd wniosek, że "nikt nie lubi jeździć tyłem".
7. Rozumiem, że jeśli dziecko jedzie w fotelu montowanym przodem do kierunku jazdy to rodzice podczas jazdy mogą się swobodnie odwrócić z przednich foteli i przez całą podróż rozgrywać partyjkę w kosi kosi łapci? Skoro tak, to się zgadzam, że fotel montowany tyłem będzie wymagał nieco więcej gimnastyki.
8. Możecie wierzyć lub nie, ale dziecko ma możliwość rozglądania się. Do tego może jeszcze patrzeć, spoglądać, zerkać, przypatrywać, oglądać, gapić, lukać, łypać i zezować. Szczerze.
9. Najważniejsze, żeby kierowca wiedział gdzie jedzie. Ten warunek w zupełności wystarczy, żeby podróż mogła odbyć się bez komplikacji.
10. Skoro RWF według was nie mają racji bytu, to po jaką cholerę tworzyliście Mobiego?

Wszystkie argumenty przytoczone przez Dorela są powielaniem błędnych stereotypów. Najsmutniejsze jest to, że piszący musiał mieć świadomość, tego że pieprzy od rzeczy. A dlaczego tak zrobił ? No cóż, jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo..