Miałem niedawno okazję zamienić
kilka słów na facebooku z pewnym producentem pewnego produktu
chwytliwie nazwanego "Stolikiem małego podróżnika"
(Mówiąc "zamienić kilka słów" mam na myśli, że w
sumie to ja się naprodukowałem a on odpisał po tygodniu że fajnie
że piszę ale mógłbym już przestać.). Sprawa dotyczyła tego
zdjęcia zamieszczonego na fanpejdźu producenta:
Dobra, pomijam już dość oczywisty
babol z błędnym przebiegiem pasa piersiowego (dramat) i biodrowego
(tragedia), ale duża szansa, że przy tak ustawionych pasach
młody nie przeżyłby nawet zmiany stacji w radiu. Mój wzrok
przykuł inny szczegół. Zbliżcie twarz do monitorów (jak czytacie
to z telefonu to odpuśćcie sobie zbliżanie i spójrzcie od razu na
zdjęcie poniżej).
Voila.
Serio? Nożyczki? Po delikatnym
zasugerowaniu producentowi że coś nie halo dostałem odpowiedź, że
ich produkt był testowany przez PIMOT i po podliczeniu punktów
wyszło, że jest bezpieczny, oraz że w sumie to rodzice przecież
wiedzą co dla dzieci dobre a co nie i se sami zdecydują co mu na
ten stoliczek położą.
Dobra, drodzy rodzice, ja wiem i wy
wiecie ale może jednak ktoś nie wie no to się zaraz dowie.
Zakładając, że stoliczek taki zamontujemy dziecku dopiero w
foteliku 15-36 (no bo młodsze śmigają w RWFach a w nich taki
stoliczek nie potrzebny bo A) i tak pewnie nie wejdzie i B) dziecko i
tak jest zajęte amputacją własnych stóp podrzucam następujący
filmik z randomowego testu takiego fotela:
Co tu możemy zaobserwować? Ano to, że
podczas uderzenia czołowego głowa malucha wykonuje nagły ruch w
przód a jego ręce zostają poderwane i wykonują ruch do góry i w
przód a potem w tył w kierunku ciała. Jako że studiowałem kiedyś
tam Zarządzanie to udało mi się policzyć, że szansa na wbicie
sobie w oko trzymanych w ręku nożyczek podczas wypadku czołowego
wynosi dokładnie jeden do trzech podzielone przez ogórek. Znaczy
całkiem sporo. A skoro chuchamy i dmuchamy to zniwelujmy ją do
zera, bardzo proszę.
Także nawet jak zobaczycie, że na
największym zdjęciu na facebooku jest reklamowany stoliczek w
którym dziecko trzyma nożyczki a poniżej widzicie, że wytwórca
tego dzieła mówi że "rodzice powinni wiedzieć co jest
bezpieczne" to pomyślcie sobie o reklamie fajerwerków w której
to dziecko podpala lont a na dole widać mały napis "nie dla
dzieci". Znaczy, użyjcie wyobraźni.
No dobra, to czym się bawić w
podróży?
Przynajmniej raz dziennie słyszę coś
w stylu "wie Pan, on się w aucie strasznie nudzi, więc jeżdżę
obok niego i co 30 sekund wymieniam mu zabawkę na nową, jak dobrze
że mamy kombi".
Jasne, zgadzam się, że dziecku czasem
w drodze trzeba trochę pomóc poradzić sobie z bezczynnością,
zatem jak to zrobić kiedy nożyczki odpadają?
Ano proponuje prosty test, który
właśnie wymyśliłem i nadałem mu naukową nazwę Testu
Axkida-Newtona. Weźcie stertę zabawek którą planujecie wziąć ze
sobą w podróż. Złapcie pierwszą z brzegu. Walnijcie się nią z
całej siły w nos. Jeśli świat na chwile stanie się bardziej
kolorowy i rozmazany- machnijcie ręką na tę i przejdźcie do
następnej. Aha, jak macie tablet to machnijcie bez testowania,
szkoda tabletu i w sumie nosa też.
Pozdrowienia ze słonecznej Łodzi
Łodzi Kapitan